Glina, która się ognia nie boi

Ostatnia aktualizacja: 15.12.2010 17:00
- Z takiego garnka to nawet królowi Salomonowi będzie smakowało – mówi w "Źródłach" Jerzy Witek, mistrz garncarstwa z Urzędowa na Lubeszczyźnie.
Audio

- Nasza glina ognia się nie boi – twierdzi Jerzy Witek, garncarz z Urzędowa. Ta mała miejscowość na południu Polski słynie z bardzo rozwiniętej tradycji garncarskiej. Wyrabiane garnki mogą służyć nie tylko do ozdoby - są na tyle wytrzymałe, że można w nich gotować.  – Garncarstwo w Urzędowie istnieje od 1654 roku – opowiada Jerzy Witek. - W tamtym czasie było około 60 garncarzy – dodaje.

Fach robienia glinianych garnków przechodzi z ojca na syna. Nie oznacza to jednak, że młody człowiek jest od razu garncarzem. Aby nim zostać, musi posiąść umiejętność wyrabiania garnków o określonej pojemności.

Do wyrobu trwałych garnków potrzebna jest starannie wybrana, przygotowana i oczyszczona glina. – My tę glinę kopiemy w lesie. Ona jest dwa metry pod ziemią. Kopiemy w jesieni, w październiku, w listopadzie – opowiada Jerzy Witek. Następnie glina jest składana przy domu. Na wiosnę padający deszcz zmiękcza zostawioną przed domem glinę, tak by początkiem lata była ona gotowa do przeniesienia do warsztatu, gdzie kobiety oczyszczą ją z kamyków i innych zanieczyszczeń. Na koniec glinę dzieli się na porcje, z których będzie się wyrabiać garnki o określonej wielkości.

Aby dowiedzieć się więcej o procesie przygotowania gliny i tradycji garncarskiej, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku, w boksie „Posłuchaj” po prawej stronie.

(ki)

Czytaj także

"Mistrzowie z przeszłości" - Hanna Bogoryja Zakrzewska

Ostatnia aktualizacja: 24.06.2009 18:15
Jak to się stało, że w ciągu kilku lat prawie całkowicie zniknęły zawody z ponad stuletnią tradycją? Parasolnik, organmistrz, repasatorka - czy ktoś jeszcze wie, co oznaczają te nazwy?
rozwiń zwiń