Różne różności z wypraw Andrzeja Bieńkowskiego

Ostatnia aktualizacja: 05.11.2021 16:05
Tytuł dzisiejszej audycji to "Różne różności", a jej treść w pełni odpowiada tytułowi. Słuchaliśmy bowiem krótkich impresji z wypraw w różne strony Polski...
Audio
  • Różne różności z wypraw Andrzeja Bieńkowskiego (Dwójka/Źródła)
Kazimierz Kantor na FKiŚL w Kazimierzu, 1993 rok
Kazimierz Kantor na FKiŚL w Kazimierzu, 1993 rok Foto: Andrzej Bieńkowski | Muzyka Odnaleziona

Wraz z Andrejem Bieńkowskim przenieśliśmy się m.in. na Roztocze, w Sieradzkie i Rzeszowskie. 

Roztocze Lubelskie wspominane jest przez Andrzeja Bieńkowskiego z wielkim sentymentem. Wraz z ze swoja żoną, Małgorzatą jeździł na Roztocze przez dekadę, by dokumentować tam przede wszystkim pieśni. Jednak i kilku muzykantów zapadło w pamięć etnografa. Wśród nich Kapela Dudków ze Zdziłowic. Słuchaliśmy podróżniaka w ich wykonaniu.

Kolejny muzykant to Tadeusz Harbuz. Był człowiekiem-orkiestrą. Właściwie, dyrygentem orkiestry miejskiej. Grał tez świetnie na okarynie. Ale miał też swój weselny big band...

- To nagranie z wesela, z lat 70. Podobne orkiestry w Stanach Zjednoczonych są słynnymi bandami, którymi ludzie się szczycą. Tutaj muzyka ta była skazana na miano gorszego sortu. Jest wielką stratą, że ta muzyka nie została profesjonalnie nagrana – mówił Andrzej Bieńkowski.

Kazimierz Kantor, skrzypek z Dębicy, grał repertuar weselny, bliższy rzeszowskiemu. Jego niezwykłe historie zapadły w pamięć Bieńkowskiemu. Opowiadał m.in. jak ktoś wołał na wesele i nic nie płacił muzykantom. Kapela stała i czekała, aż ktoś jej zapłaci. Kawaler, który chciał zatańczyć z dziewczyną, wkładał pieniądze do kieszeni skrzypka. Po czym wyznaczał palcem z kręgu swoich kolegów, kto może zatańczyć do danego utworu. Tylko wyznaczeni mieli do tego prawo. Jak muzykanci i weselnicy się rozkręcili, kapela zarabiała w ten sposób więcej, niż wynosiła standardowa opłata za wesele.

Kurpie Białe. Mieszkał tam legendarny skrzypek Aleksander Bobowski. Opuścił swoje rodzinne progi, by robić karierę w stolicy. Słuch po nim zaginął. Po jakimś czasie odnalazł go Remek Mazur Hanaj, jako szpitalnego szatniarza.

- Z całym Domem Tańca wpadliśmy na pomysł, by pojechać do rodzinnej wsi pana Aleksandra. Do tej pory byli tam ponoć basista i bębnista. No, miód i smalec! – Zachwycał się Bieńkowski. – Była to inna kultura muzyczna, niż ta, do której przywykłem. Tam nie ogrywało się melodii, muzykant grał jedynie temat. Takie nagrania trwały nieco ponad minutę. Nie do pomyślenia w Polsce Centalnej! Jak skończyliśmy nagrania, pojechaliśmy do jego sąsiadki, Marianny Śliz, świetnej śpiewaczki. Choć są to Kurpie Białe, nie Zielone, już słychać tę wspaniałą gwarę.

- Z Kurpi pojedziemy w Sieradzkie. Oczywiście, to nieprawda. Nagrań dokonałem u siebie w domu, w Warszawie. Swego czasu, w klubie Remont szefował Piotr Zgorzelski. Robił niesamowite imprezy: ściągał najlepsze kapele z całej Polski! Tam się rodził Dom Tańca wówczas! – wspominał Andrzej Bieńkowski. Zanim muzykanci poszli grać w klubie w stolicy, często zachodzili do mieszkania Bieńkowskiego, na herbatkę. Etnograf korzystał z okazji i niejednokrotnie ich nagrywał. Tak było też z panem Władysławem Słomińskim z kapelą.

Józef Zawiślak był harmonistą, opowiedział kiedyś niezwykłą historię Andrzejowi Bieńkowskiemu

- Pewnego razu graliśmy na weselu we wsi Zychorzyn koło Drzewicy. Kiedy żeśmy poszli spać nad ranem w mieszkaniu, na słomie rozłożonej na podłodze, słyszymy, że kobiety mówią: „coś te muzykanty mają czary...”. Podsłuchaliśmy, zastanawiamy się, co jest. Skrzypce wisiały na ścianie, w mieszkaniu było bardzo dużo much, siadały na strunach skrzypiec, a skrzypce zaczęły wydawać dźwięk. Kobiety myślały, że skrzypce same grają! A bywało i tak, że muzykanci jeździli do ślubu z młodymi, by przygrać im marsza bliżej kościoła. Jak nazjeżdżało się muzykantów z różnych wiosek, to schodzili się do karczmy. Najpierw wypili po kielichu, potem zmówiny: kto lepiej zagra. Kolejno próbowali. Kto głośniej, to lepszy.

Księstwo Łowickie. Gdy Bieńkowscy zapuszczali się w te tereny, można było jeszcze znaleźć melodie księżackie. Później muzyka ta została zunifikowana.

- Kapela braci Ciąciów k. Brzezin, to już kapela złożona ze skrzypiec, akordeonu i dżazu. Grali melodie księżackie dla starszych, ale znali też fokstroty i rumby. Kiedy tam przyjechałem, trafiłem na bankiet rodzinny. Było już bardzo wesoło, bo „bankietowali” od rana. A ja byłem późnym popołudniem. Bracia Ciącie zrobili sobie przerwę w bankiecie i zagrali.

W audycji słuchaliśmy także: Józefa Fetrasia, kapeli Wesoła Czwórka z rejonu Solca nad Wisłą, Mieczysława Kędzierskiego, Krystyny Ciesielskiej z Brogowej.

***

Tytuł audycji: Źródła

Prowadził: Andrzej Bieńkowski

Data emisji: 5.11.2021

Godzina emisji: 15.15

mg