Muzyka tradycyjna od podstaw. Ogniska muzyki tradycyjnej

Ostatnia aktualizacja: 15.11.2022 16:00
W dzisiejszych „Źródłach” dwie historie o wyjątkowym podejściu do muzyki tradycyjnej! Przybliżamy pracę ognisk muzycznych oraz wspomnimy postać niezwykłego Kororo - romskiego skrzypka z Krakowa. 
Audio
  • Ogniska Muzyczne przy NIMiT oraz wspomnienie romskiego skrzypka Kororo (Dwójka/Źródła)
Marcin Drabik i Paula Kinaszewska grają dla Józefa Kędzierskiego
Marcin Drabik i Paula Kinaszewska grają dla Józefa KędzierskiegoFoto: Piotr Baczewski/Muzyka Zakorzeniona

Audycję rozpoczął utwór w wykonaniu młodych Górali z Sopotni Małej. Trzeba przyznać, że właśnie młodzi wykonawcy muzyki tradycyjnej zdominowali tegoroczny OFKiŚL w Kazimierzu. Taka młodzieńcza siła udowadnia, że muzyka tradycyjna jest wciąż żywa, ba, rozwija się!

Ogniska muzyczne rozniecą iskrę

W rozwoju tej wciąż niepospolitej pasji z pewnością dopomoże nowa inicjatywa Pracowni Muzyki i Tańca Tradycyjnego przy Narodowym Instytucie Muzyki i Tańca. To nauka muzyki w systemie ognisk muzycznych. O nowej idei opowiadał Piotr Piszczatowski, kierownik Pracowni.

- Idea ognisk to kilka lat poszukiwań, zadawania sobie pytań, wyprawy do ludzi, którzy tej muzyki uczą. Zaczęło się od Żywiecczyzny, potem Podhale, potem północ: Podlasie i Wielkopolska. Wszędzie tam są liderzy którzy w wyjątkowy, osobisty sposób muzyki tradycyjnej uczą.

Potrzebę zaistnienia tego typu instytucji zauważyli współpracujący z Pracownią Muzyki i Tańca Tradycyjnego Maciej Żurek i Mateusz Niwiński. Ogniska miały być swoistym uzupełnieniem dobrze od kilku lat prosperującego projektu Akademia Kolberga.

Jak ulepszyć działanie Akademii Kolberga? Jak sprawić, by muzyka ludowa fatycznie „zawitała pod strzechy” (nie tylko te na wsiach!)? Między innymi nad tym głowili się animatorzy i działacze kulturowi, wspierający działania Akademii. Swoje spostrzeżenia spisali w przewodniku dobrych praktyk inicjatyw edukacyjnych w obszarze muzyki tradycyjnej. Najważniejszy wniosek brzmi:

- Efektywne, trwające przez lata inicjatywy, nigdy nie działają w ten sam sposób w różnych miejscach – podkreśla Piotr Piszczatowski. – To bardzo ważna wskazówka! Można uruchomić wielkie państwowe programy, które będą próbować działać wszędzie wedle jednego schematu. Ale można też uwzględnić fakt, że każda z tych osób, każdy z tych regionów, miejsc, w których muzyki tradycyjnej się uczy, swój sukces zawdzięcza zupełnie innej konfiguracji.

POZNAJ TAKŻE:

Rodziny muzyczne o wielopokoleniowym dorobku, nowicjusze w środowisku zakochani w muzyce tradycyjnej – oto liderzy oddolnych inicjatyw, które w wielu miejscach w Polsce zmieniają się w ogniska muzyczne krzewiące tradycyjną kulturę. Czego można nauczyć się w ogniskach?

- W zależności od tego, co w danym miejscu jest potrzebne, mamy do czynienia z różnymi działaniami – wskazuje Piszczatowski. – Są przedsięwzięcia, gdzie uczy się grać na instrumentach, są mistrzowie tradycji przekazujący wiedzę na temat muzyki swojego regionu. Gdzie indziej uzupełnia się to tańcem; na przykład w Lubuskiem, na Ziemiach Odzyskanych powstaje ognisku, które będzie kultywować tradycję przesiedlonych tam Górali Bukowińskich. Kto będzie się uczył? Ci, którzy się zgłoszą!

Jak podkreśla Piotr Piszczatowski, program Ognisk Muzycznych jest bardzo otwarty. Zarówno na uczestników, jak i liderów. Role tych drugich przyjąć mogą wszyscy, którzy są kompetentni i potrafią przekazać swoją wiedzę.

- Ludzie zgłaszają się do tych programów! W zakładce Pracowni Muzyki i Tańca Tradycyjnego można szukać informacji o powstających ogniskach oraz czytać wspaniały przewodnik praktyk edukacyjnych! – zachęca kierownik PMiTT. – Od siebie chciałbym dodać, że pewnie to wszystko nie wydarzyłoby się, gdyby nie kilka spektakularnych rzeczy będących bezpośrednią inspiracją do wzmacniania takich oddolnych zjawisk! A wydarzyły się one w ciągu paru ostatnich lat! Po pierwsze to niebywały sukces Fundacji Braci Golec. Bardzo świetlistym przykładem jest też działalność Marcina Drabika na Kurpiach, gdzie muzyka skrzypcowa była zapominana. Nasz program ma wspierać takie inicjatywy. To nie jest fundusz, który ma utrzymać pomysł przez pięć lat. On daje szansę. Człowiek mający realne kompetencje, niesztampowe pomysły może zgłosić się do lokalnej, nawet pozarządowej, instytucji i powiedzieć: ja zrobię!

Stefan Dymiter Cororo Adam Drogomirecki.jpg
Posłuchaj:
"Kororo, czyli samotna wyspa" - reportaż Anny Łoś

Ławutaris czyli skrzypek

W tym roku obchodzimy dwudziestolecie śmierci wybitnego skrzypka romskiego Stefana Dymitera o przydomku Kororo. Jak tłumaczył niegdyś dla Polsiego Radia Michał Misztal, osobiście znający skrzypka: przydomek „Cororo” czy „Kororo” pochodzi z dialektu Romów Wyżynnych, „coro-” oznacza „niewidomy”. „Cororo” to zdrobnienie, tłumaczy się je jako „ślepiutki”, „ślepaczek”. Dymiter był barwną postacią Krakowa. Niewidomy i niepełnosprawny muzyk przez wiele lat był „atrakcją” ulicy Floriańskiej i na wiele lat pozostał w lokalnej pamięci. Z dorobku Korora zachowało się niewiele nagrań, w magazynie przytoczyliśmy (aż) trzy.

Anna G. Piotrowska, prof. muzykologii UJ, napisała o nim wspomnieniową książkę Ławutaris czyli skrzypek. Śladami Stefana „Korora” Dymitera i to ona opowiadała w dzisiejszej audycji o Kororo.

- Moją intencją było przywołanie wspomnień o skrzypku, którego wiele osób, nie tylko z Krakowa, pamięta, jak grywał na ulicy Floriańskiej. Jest też pomysł, by napisać pełną biografię Stefana Dymitera. Na razie, na 20. rocznicę śmierci mamy książkę wspomnieniową, która oczywiście także przywołuje fakty z życia skrzypka – mówi profesor Piotrowska.

Fakty to na przykład data śmierci (październik 2022 r.). Choć już co do daty urodzenia, podawanej oficjalnie jako rok 1938, ustalenia badaczki są inne – istnieje podejrzenie, że Dymiter był starszy. Właśnie – Dymiter – mimo że tym nazwiskiem podpisywał się sam Kororo, istnieją przesłanki, by wierzyć, że nie było to nazwisko, pod którym się urodził.

- Wiemy, że urodził się w Bieszczadach, potem przeniósł się z rodziną do Kowar. Od lat 70. bywał coraz częściej w Krakowie… umiłował to miasto na tyle, że żył tu u swojej rodziny, w Krakowie także zmarł – dodaje prof. Anna Piotrowska

- Był fenomenalnym skrzypkiem. Co sama pamiętam. W roku 1988 wraz z redaktorami Westdeutsche Rundfunk robiliśmy nagrania krakowskich Romów. Chcieliśmy nagrać Kororo, ale jego środowisko nie dopuściło do tego. Grali inni muzycy. Z tamtych nagrań od Kororo zachowało się tylko jedno. To polonez „Pożegnanie ojczyzny” Ogińskiego – wspomina Maria Baliszewska.

- Faktycznie, nagrań nie ma zbyt wiele. Często są amatorskie. Na szczęście jest płyta, którą Kororo nagrał razem z zespołem. Wykorzystuję te nagrania w filmie towarzyszącym książce – mówi Anna Piotrowska. – Są też nagrania wideo. A postać Korora zasługuje na zauważenie i podkreślenie. Była bardzo specyficzna. Niepełnosprawny, drobnego wzrostu, choćby przez to rzucał się w oczy. Co zaś tyczy się faktu dostępności do Korora… On sam był dość kapryśny. Taki obraz wyłonił się z moich badań. Myślę, że to być może on sam nie chciał zagrać danego dnia, może nie czuł się dysponowany?

Zazwyczaj jednak Kororo cieszył się, mogąc grać dla publiczności. Za największe wyróżnienie uważał możliwość zagrania w Filharmonii Krakowskiej. Udało mu się. Co prawda nie był to koncert, ale nagranie dla Telewizji Krakowskiej. Niemniej, obrosło legendą.

To właśnie legendy, anegdoty, dykteryjki są podstawą dla budowania narracji w książce „Ławutaris czyli skrzypek. Śladami Stefana «Korora» Dymitera”.

- Ta ludzka pamięć o niezwykłym człowieku, wciąż trwająca, mimo 20 lat od śmierci Korora.

23. listopada w Centrum Kultury Żydowskiej Fundacji Judaica odbędzie się spotkanie pt. „Romska muzyka. Śladami Stefana «Kororo» Dymitera – wykład prof. Anny G. Piotrowskiej oraz prezentacja jej książki, wydanej przez Musica Iagiellonica, 2022”. Spotkaniu, poza opowieścią o książce, towarzyszyć będzie film o romskim skrzypku, który pozwoli publiczności przemieszczać się śladami Stefana Dymitera.

***

Tytuł audycji: Źródła 

Prowadziła: Maria Baliszewska

Data emisji: 15.11.2022

Godzina emisji: 15.15