Proste jak drut w kieszeni

Ostatnia aktualizacja: 24.10.2023 16:00
Jaki ma się rozwijanie łączności przez wojska carskie pomiędzy oddalonymi od siebie garnizonami do muzyki ludowej? Jak piernik do wiatraka? O nie! Ma się i to jak jeszcze! Dlaczego?
Audio
Kazimierz Kantor na FKiŚL w Kazimierzu, 1993 rok
Kazimierz Kantor na FKiŚL w Kazimierzu, 1993 rok Foto: Andrzej Bieńkowski | Muzyka Odnaleziona

Skąd się borą zmiany w muzyce?

To niełatwe pytanie zadaje słuchaczom Andrzej Bieńkowski i wraz z nimi poszukuje odpowiedzi, wertując karty historii i archiwalne nagrania muzyczne.

Zmiany w muzyce (tradycyjnej) to proces niełatwy do jednoznacznego zdefiniowania. A może i zbiór procesów? Andrzej Bieńkowski przypatrywał się kilku z nich. Czy upadek powstania styczniowego mógł mieć wpływ na rozwój muzyki ludowej? Jak zakłady chemiczne uciszyły wiejskie śpiewaczki? Sprawdźmy!

W telegraficznym skrócie

Wówczas Rosjanie wybudowali wówczas pierwszy telegraf. Jego zasięg był niebagatelny – sięgał od Piotrkowa Trybunalskiego po Sankt Petersburg.

- Jak ma się telegraf do muzyki? Przecież chłopi nie grali przez niego carowi! Ale druty! Chłopi natychmiast wyczaili, że te druty to cudowny materiał na struny! Chłopi sami robili struny jelitowe. Źle stroiły i były ciche. Więc chłopi nocami kradli druty telegrafu. Później było je słychać na weselach, przy basach, ale i w skrzypcach, bo nauczyli się je wyciągać. To był komfort jak przesiąść się z motoroweru na mercedesa. Wiem, że były nawet naloty na wesela, by sprawdzać, czy nie ma tam drutów telegrafu!

Tak Bieńkowski opowiada o Opoczyńskiem, regionie zachowawczym, gdzie dość długo zachowały się kapele z basami. W 1982 roku etnograf pojechał w okolice Kraśnicy – serca tego obszaru. Tam właśnie zobaczył dłubane basy z mieszanymi strunami – najgrubsza była zrobiona z jelita. Najcieńsze zrobione były z telegraficznych drutów. Drutów, które miały około 130 lat!

Sztuczny jedwab ucisza śpiew

Drugi przykład zmian to czasy początku XX wieku w Tomaszowie Mazowieckim. Wybudowano tam jeden z pionierskich zakładów włókien chemicznych – Wistom.

- Zakład lata świetności przeżywał po II wojnie światowej. Zatrudniał wówczas 11 tysięcy pracowników. Cała okolicę! A jedną z najważniejszych czynności społecznych na wsi – takich, podczas których rodziła się muzyka, utrwalane były obyczaje – było darcie pierza. Na darcie pierza, nudną, mechaniczną czynność spotykały się w izbach kobiety z całej wsi. Każda z młodych dziewczyn darła pierze, bo każda chciała mieć wiano. Puchową pierzynę, poduchę. Bez takich nie warto było w ogóle startować do chłopaka! Stare kobiety, drąc pierze, śpiewały. A młode tym nasiąkały…

Co wydarzyło się, gdy ruszył zakład? Okolica zachłysnęła się sztuczny jedwabiem.

- Obciachem było mieć poduszkę z pierza. Każdy chciał mieć ze sztucznym wkładem. Więc młode dziewczyny straciły motywację do darcia pierza. To wszyscy podkreślają. Dramatyczna cezura! A przypomnieć chciałem, że śpiew to „dysk twardy” muzyki. W takich przyśpiewkach są zawarte mazurkowe tematy. Strasznie to zubożyło muzykę.

Harmonia

Kolejna rewolucja w muzyce tradycyjnej? Pojawienie się harmonii.

- Najstarszy wizerunek harmonii, jaki znam w Polsce, to obraz Bodaj Gierymskiego. Nazywa się „Święto Trąbek”. Na wzgórzu stoi młody mężczyzna w białej koszuli i ma tzw. dziesiątkę – harmonię dwubasową. Oczywiście, z początku harmonie były wyjątkowo drogie i mało kogo stać było na taki instrument. Wielkim przełomem był przyjazd Franciszka Meiera do Polski. Był wybitnym wytwórcą harmonii, ale i wykształcić całą armię polskich rzemieślników!

Słuchaliśmy Leopolda Talarowskiego – jednego z pierwszych grających po łowicku harmonistów – grającego na dwunastogłosowej harmonii półtonowej. Zabrzmiała także melodia Konstantego Kędziory – przedstawiciela kolejnego pokolenia łowickich harmonistów. Następnie zaś – Józef Porczek, znany m.in. z występów z Józefem Zarasiem.

Prąd i kołchoźniki

- Ze swojego miejsko-wiejskiego dzieciństwa nie pamiętam, by w sklepach na wsi były radia. Ale były kołchoźniki! Na wzór radziecki. Tam, gdzie był prąd, przesyłano linią elektryczną sygnał radiowy. Transmitowano program drugi. W wielu domach tego nie zamykano, nie otwierano, rżnęło cały czas w dzień i w nocy. To był koszmar. Nie mogłem spać. A chłopi byli zmęczeni, więc zasypiali. A jak budzili się o 5.00, to grało takie „usia-siusia”…

Słuchaliśmy kapeli Karpińskich z Białej Rawskiej. Kultowej, na weselach dającej niemal występy folklorystyczne – ze śpiewem i przytupem – przy czym autentycznie wiejskie, pozbawione miejskiego uładzenia, z dosadnymi przyśpiewkami adresowanymi do lokalnej społeczności.

 

***

Tytuł audycji: Źródła 

Prowadził: Andrzej Bieńkowski

Data emisji: 24.10.2023

Godzina emisji: 15.15