Muzykancki fach z dziada pradziada

Ostatnia aktualizacja: 19.12.2023 08:00
Było ich wiele, nierzadko syn był wprowadzany w świat muzyki przez ojca muzykanta lub starszego brata. Spotkanie muzykujących klanów twarzą w twarz mogło skończyć się różnie. Jak? O tym opowiadał dziś Andrzej Bieńkowski.
Audio
Piotr Gaca
Piotr GacaFoto: fot. Grzegorz Śledź/PR2

Andrzej Bieńkowski znał co najmniej kilka takich rodzin. Ponieważ głównym terenem działania Bieńkowskiego była tzw. Polska Centralna, stąd usłyszeliśmy muzykę wielkich klanów - Ciarkowskich, Gaców, Kędzierskich i innych.

Spotkanie kilku muzykujących braci z innymi muzykującymi braćmi np. w karczmie mogło skończyć się bijatyką i Autor takie przypadki zna. Na szczęście - tylko z opowieści. 

Ciarkowscy to jedna z ważniejszych muzycznych rodzin Polski Centralnej. Konkurenci Kajoków z drugiego brzegu Pilicy.  

Bębnista i basista Ignacy Pańczak ze Stanisławem Ciarkowskim – skrzypkiem i harmonistą; Rdzów 1993 Bębnista i basista Ignacy Pańczak ze Stanisławem Ciarkowskim – skrzypkiem i harmonistą; Rdzów 1993

- Oczywiście, jak ktoś chciał mieć kajockie śpiewy, to ich nie zapraszał. Ale jak chciał mieć po prostu dobrą muzykę, to śmiało mógł ich zaprosić, nawet do Kajoków. Niemniej moi rozmówcy podkreślali, że to jest co innego, bo oni grają „bardziej od Pilicy”. O co chodziło? Rejon Pilicy był rejonem granicznym z Grójeckim. Pilica była swoistą granicą, choć latem dało się przejść ją w bród, na drugim brzegu była już zupełnie inna muzyka. Na obu brzegach, w paśmie wzdłuż Pilicy wytworzyły się bardzo ciekawe subkultury muzyczne.

Po raz pierwszy Andrzej Bieńkowski usłyszał Ciarkowskich w audycji Piotra Gana. W latach 70.

- Wspaniała kapela! Widać najwyższą klasę. A jej powstanie było związane ze skandalem, który miał miejsce między członkami kapeli. Odbiło się to szerokim echem po okolicy…

Jan Ciarkowski grał ze sławnym harmonistą Władysławem Latosem. Ludzie przesuwali terminy wesel, by właśnie ta kapela mogła u nich zagrać! Poszło o pieniądze. O ile kwoty za wesela były ustalane z góry i „na sztywno”, o tyle za tzw. marszówki dostawało się dobrowolne datki. Po tym, jak nie podzielili się marszówkowymi „napiwkami” kilka razy z rzędu, panowie rozwiązali współpracę. Na szczęście Jan Ciarkowski miał syna – Stanisława. Nauczył go gry na harmonii. Tak powstała nowa kapela.

- Wiejska klasyfikacja dzieliła muzykantów na 3 podstawowe grupy. Pierwsi to byli Mistrzowie. Tacy weselni. Takie „szpaniochy”. Wesela z nimi były drogie, ale wiadomo było, że będzie to wspaniała zabawa. Druga grupa, to już na biedniejsze wesela, gdzie wymagania nie były już tak wygórowane. A trzeba pamiętać, że wesela były prestiżowe i ważne, kogo się zaprasza – wymieniał Andrzej Bieńkowski. – Trzecia grupa to ci, których na wsi nie traktowano poważnie. Oni grali dla siebie. Ale, ponieważ głód muzyki był tak wielki, kawalerka przychodziła weekendami do tych „trzeciogrupowych muzykantów” i za parę jajek, czasem jakąś małą wódeczkę, prosiła o granie do tańca. Tak, żeby dziewczyny zaprosić… I był też Ciarkowski „trzeciej grupy”. Józef. Czasami jestem zdumiony. Gdyby pan Józef teraz żył, byłby sensacją w Kazimierzu! Natomiast, on był po prostu nieuważany. Kiedy mówiłem o nim skrzypkom z jego regionu, prychali, mówiąc: „Phi, też Pan sobie wybrał do kogo Pan jedzie”.

Do Stanisława Ciarkowskiego Andrzej Bieńkowski jeździł bardzo często. W dużej mierze to dzięki jego opowieściom powstała książka „Sprzedana Muzyka”. W dodatku Stanisław Ciarkowski był multiinstrumentalistą: grał na skrzypcach, harmonii, bębnie i basach.

CZYTAJ: Saga rodu Kędzierskich

- To wspaniały przykład repetytywnej muzyki! Przy czym jest ona utylitarna, służy do tańca! Kontakt z tą muzyką, z tancerką, każe wejść na obroty! Ileż razy ja to widziałem! To nie jest jakaś grzecznościowa sytuacja. To są tańce derwiszów!

Andrzej Bieńkowski przez lata towarzyszył muzykantom, obserwując ich starzenie się i odejścia. Podobnie było z Janem Ciarkowskim. Skrzypek żył bardzo długo. Wkrótce „ciało zaczęło znosić starość lepiej niż umysł”.

- Pamiętam wizytę u jego córki. Kiedy spytałem, czy mógłbym odwiedzić ojca, powiedziała: „Panie Andrzeju, nie radziłabym Panu. Ale wie Pan, on wstaje rano, chwilę ze mną porozmawia, a potem wyobraża mu się, że przychodzą do niego muzykanci! Codziennie mu się to wyobraża! Kto wziął ile zaliczki, jaką grać marszówkę. Bardzo się wtedy złości. I tak bluźni, że aż się łyska”!

***

Tytuł audycji: Źródła 

Prowadził: Andrzej Bieńkowski

Data emisji: 19.12.2023

Godzina emisji: 15.15