Sama Kietlińska talent muzyczny ma w genach – śpiewały jej babcia i mama.
- Jak chodziłam do szkoły, ze śpiewu zawsze miałam piątkę. Mama śpiewała, więc uczyłam się od mamy. I od babci. Mama ma 91 lat i nadal śpiewa! – mówi z dumą Barbara Kietlińska.
Na muzyce jest bardzo dobrze. Jesteśmy tak zdrowe, jak z tej muzyki przyjdziemy, jakbyśmy mieli po dwadzieścia lat!
Na tegoroczny festiwal przyjechała z repertuarem weselnym. A jest to niemalże worek bez dna: Ich tam jest moc! Na byczej skórze by nie spisał, ile tych pieśni weselnych jest! – zauważa pani Barbara. Pieśni weselne są dla Kietlińskiej wyjątkowe również ze względów bardzo osobistych:
- Po naszym ślubie mąż zachorował, lekarz powiedział, że za 10 lat umrze. Urodziła nam się córka. Mąż rzeczywiście odszedł po dekadzie. A córka została. I jak szła do ślubu, to tak jej śpiewałam:
Obejrzyj się Małgoś, obejrzyj się Małgoś, a wszędzie dookoła,
czy Ci się zjechała, czy Ci się zjechała a rodzineczka Twoja.
Już Ci się zjechała rodzineczka Twoja, a z kwiatami, z kwiatami,
ino nie przyjechał, ino nie przyjechał a Twój tatuś kochany.
- Tak lubię muzykę, ino bym śpiewała i hulała! – mówi radośnie Barbara Kietlińska. Wykorzystuje więc każdą okazję, by oddawać się swojej pasji. Jeździ na festiwale w całej Polsce, od Szczecina po Bukowinę Tatrzańską. W muzyce dostrzega też wartość terapeutyczną.
- Z tą "koroną" nie możemy za bardzo jeździć, ale i tak się zdzwaniamy i hulamy do upadłego. I możemy hulać całą noc, a nogi nas nie bolą! A jak w domu trzeba robić – od razu człowiek się zmęczy. - śmieje się Kietlińska - Na muzyce jest bardzo dobrze. Jesteśmy tak zdrowe, jak z tej muzyki przyjdziemy, jakbyśmy mieli po dwadzieścia lat!