Gminny Zespół Góralski „Śtadra” z Szaflary to młody zespół - został założony we wrześniu 2019 roku w Szaflarach. Zespół skupia młodzież z terenu gminy Szaflary prezentując folklor górali podhalańskich. Zespół swoimi występami uświetnia lokalne uroczystości oraz bierze udział w konkursach i przeglądach zdobywając nagrody. Instruktorami są Andrzej Strama i Anna Mrowca. Przy zespole działa również kapela góralska pod kierownictwem Bartłomieja Fatli.
Nazwa zespołu „Śtadra” wywodzi się z góralskiej przyśpiewki. Jak wspomina Bartłomiej Fatla: - Nie mogliśmy też nazwy zespołu w ciągu czterech lat wymyślić, a dziewczęta nasze śpiewały: „ino śtadra, posło dziewce na drwa” czyli szkoda tej dziewczyny, co poszła na drwa. „Śtadra” to takie zawołanie pochodne od słowa „szkoda”.
Jak podkreśla Fatla, choć Śtadra jest młodym zespołem (istnieje 5 lat, na Podhalu są i takie, które obchodziły jubileusz 70-lecia), to absolwenci okolicznych zajęć dla dzieci i młodzieży czuli potrzebę kontynuacji tradycji. Tak narodziła się grupa w Szaflarach.
Popularność muzyki góralskiej na Podhalu wciąż rośnie. Także granie na żywo stało się codziennością. Jednak, jak zauważa Bartłomiej Fatla, nie chodzi tylko o modę, ale o coś znacznie głębszego:
- Chodzi głównie o naszą tożsamość, o ten strój, który uodziewa się święta... Ale teraz pytanie: co będziemy grać i śpiewać? Covery jakichś zespołów czy typowo muzykę góralską?
A skąd wiadomo, który repertuar jest autentyczny, a który nie? Fatla podkreśla, że nie każda melodia grana dziś na Podhalu jest wierna dawnemu stylowi. Pojawiają się aranżacje stylizowane, które choć efektowne, oddalają się od pierwowzoru. Zachowanie oryginalnych nut i sposobu wykonania to jego zdaniem klucz do przetrwania muzyki góralskiej w jej odwiecznej formie.
- Autentyczny i prawdziwy repertuar to ten, który się powiela od lat. Te nuty się przewijają, nie są ukoloryzowane. Oczywiście technologia i instrumenty różnego kalibru pozwalają nam na to, żeby można eksperymentować, natomiast nie możemy zapomnieć o tym, co jest w korzeniu.
Tę wiedzę przekazuje się z pokolenia na pokolenie, a źródłem są przede wszystkim starzy muzycy. To od nich do dziś uczy się wielu muzyków. Jak wspomina nasz rozmówca, poza nutami typowymi dla Podhala, są i te „z naleciałościami, ale poprawnie zgóralszczone”. O tych naleciałościach mówił także Jan Karpiel Bułecka, wskazując na nuty słowackie.
Melodie Podhala i Słowacji od wieków przenikały się wzajemnie, tworząc bogaty i różnorodny pejzaż dźwięków. Granica kulturowa była płynna, a zapożyczenia melodii i tekstów naturalne – wynikały z bliskości geograficznej i codziennych kontaktów mieszkańców pogranicza. Jak mówił Jan Karpiel Bułecka:
- Jesteśmy tak blisko Słowacji, granica jest płynna. My zapożyczyliśmy coś od Słowaków, Słowacy od nas. Bo czemu dziś Słowacy grają wszystkie nasze weselne melodie, które są notabene rzeszowskimi i krakowskimi? Melodia jest jedyną rzeczą, którą bez cła można przenieść. Nikt jej nie zabierze. A że ją w tej głowie przenosili, czasami zapamiętali tak, potem interpretowali po swojemu, to następowały różne odmiany. I tak się tworzy muzyka.
Muzyk podkreśla, że dziś wybór melodii powinien być świadomy: „Czasami dla uzupełnienia repertuaru, żeby trochę ludzi zabawić, to się zagra słowacką melodię, jedną, drugą, trzecią – spiskową czy orawską. Nie jestem temu przeciwny, jeżeli ten, kto to robi, wie, co robi”.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadziła: Magdalena Tejchma
Data emisji: 7.08.2025
Godzina emisji: 12.00
mg