Żur kończy zabawę. O zwyczajach Środy Popielcowej
W Polsce dzień ten nazywamy także wstępną środą (ponieważ jest pierwszym dniem Wielkiego Postu, poprzedzającego Wielkanoc, a więc i wstępem do uroczystości wielkopostnych i wielkanocnych) albo Popielcem. We wszystkich kościołach bowiem podczas nabożeństw, posypuje się głowy wiernych popiołem z ubiegłorocznych palm wielkanocnych – a nie, jak kiedyś sądzono, ze znalezionych na cmentarzu, startych na proch kości ludzkich. Księża, sypiąc popiół na głowy, przypominają wszystkim o śmierci, przemijaniu i znikomości rzeczy ziemskich.
Wielkopostny rytuał posypywania głów popiołem został wprowadzony do liturgii Kościoła powszechnego około IV wieku i aż do X wieku obowiązywał wyłącznie osoby publicznie odprawiające pokutę. Po tej ceremonii, pokutnicy musieli opuścić kościół, a progi świątyń wolno im było przestąpić dopiero po spowiedzi wielkanocnej w Wielki Czwartek, obchodzony jako dzień odpuszczenia grzechów i pojednania z Kościołem.
W XVIII, XIX wieku, a nawet na początku XX wieku, księża zwykle dawali popiół na głowę jednej tylko, najważniejszej osobie z rodziny, np. ojcu czy dziadowi, sypiąc im także trochę popiołu do modlitewnika. Ci zaś po powrocie z kościoła sami dawali popielec swym bliskim, tzn. uroczyście i z namaszczeniem posypywali im głowy popiołem.
We wszystkich kościołach posypuje się głowy wiernych popiołem z ubiegłorocznych palm wielkanocnych – a nie, jak kiedyś sądzono, ze znalezionych na cmentarzu, startych na proch kości ludzkich.
Kardynał Jean Verdier posypuje popiołem głowy wiernych podczas mszy świętej w Środę Popielcową. Luty 1938 roku.
Obrzędy kościelne Środy Popielcowej wyznaczały też nieodwołalnie koniec zabaw zapustnych, ale jeszcze w początkach XX wieku zabawy, psoty i niektóre zwyczaje zapustne np. spotkania kumoszek w karczmie, represyjny zwyczaj kłody nazywanej popielcową czy tańce kobiet na wysoki len, także przyczepianie klocków starym pannom i starym kawalerom i – czasami – pochody karnawałowych maszkar, trwały jeszcze przez znaczną część dnia. Zwłaszcza w tradycji ludowej, Środa Popielcowa była bowiem swego rodzaju pomostem, przejściem z karnawałowego zgiełku i hulaszczej zabawy w ciszę i skupienie wyciszającego życie wielkiego postu.
Przeczytaj także:
Felieton Magdaleny Okraski - Wielki Post w kulturze nadmiaru
Sama zaś ceremonia kościelna i proch sypany na głowę bywały – zwłaszcza dla skorej do figlów, swawolnej młodzieży – pretekstem do zabawy, połączonej z rozsypywaniem i wzajemnym obrzucaniem się popiołem.
Powoli jednak zapadały cisza i powaga – i to nieodwołalnie. Gospodynie myły i starannie wyparzały wszystkie naczynia, aby nie pozostał na nich nawet ślad tłuszczu i smak mięsa, a patelnie i rynki ostentacyjnie wyrzucano przez okno do sadu, pod jabłonki, lub wynoszono je na strych. W ten sposób manifestowano gotowość do wielkopostnych umartwień.
W ciepłym miejscu, na przypiecku, gospodynie ustawiały garnki z zaczynem z mąki żytniej lub owsianej i wody, z dodatkiem skórki czarnego chleba i paru ząbków czosnku, na żur postny, najstarszą, najbardziej znaną i najczęściej jadaną polewkę polską, będącą także podstawową główną potrawą wielkopostną.
***
Tekst pochodzi z książki "Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne" dr Barbary Ogrodowskiej, wyd. Muza, Warszawa 2010.
Opracowała: Hanna Szczęśniak
Po więcej felietonów dotyczących świąt zapraszamy do naszej zakładki świętujemy.