Póki Stefan gra na skrzypcach...

Ostatnia aktualizacja: 19.10.2021 16:00
We wtorkowym magazynie "Źródła" opowiedzieliśmy tajemniczą historię niezwykłego skrzypka z ulicy Floriańskiej w Krakowie...
Audio
  • Póki Stefan gra na skrzypcach... (Dwójka/Źródła)
Stefan Dymiter Cororo
Stefan Dymiter "Cororo" Foto: Adam Drogomirecki

Jeszcze 20 lat temu, idąc ulicą Floriańską w Krakowie, na pewno byśmy na niego trafili. Starszy niewidomy skrzypek, na wózku, w wyjątkowy sposób posługujący się swoim instrumentem. To „Cororo” czyli Stefan Dymiter. Jeden z krakowskich legendarnych muzyków ulicznych. Grał wszystko, od szlagierów, poprzez tematy muzyki klasycznej, po melodie patriotyczne, csardasze.

"Póki Stefan gra na skrzypcach, póty będę miał nadzieję", śpiewał o nim Maciej Maleńczuk. W „Źródłach” opowiadał o nim Michał Misztal, który skrzypka znał osobiście.

- Właściwie poznałem Stefana na początku lat 90. I ta znajomość trwała do początku lat 2000. To ważny okres. Udało mi się wtedy zdobyć informacje, które pochodziły od rodziny Stefana oraz od muzyków, z którymi grywał. Sprawdzone informacje – mówił Misztal. - Tak naprawdę o Stefanie Dymitrze naprawdę niewiele do dziś wiadomo. Przydomek „Cororo” pochodzi z dialektu Romów Wyżynnych, „coro-„ oznacza „niewidomy”. „Cororo” to zdrobnienie, tłumaczy się je jako „ślepiutki”, „ślepaczek”.

Dymiter umarł w październiku 2002 roku. Sami Romowie zaczęli przyznawać się do bycia jego krewnymi czy uczniami. Niedługo po jego odejściu w Krakowie pojawiło się sporo romskich kapel.

- Wiemy, że Stefan urodził się w Płonnej, pow. Podkarpacki, w roku 1938. Niedługo później nastąpiła Akcja Wisła. Być może już wtedy Romowie, w tym rodzina Dymiterów, wyjechali z Płonnej, wielokulturowej miejscowości, w której mieszkali Łemkowie, Romowie, Żydzi, Polacy… Taką ciekawostką jest to, że w tym roku udało mi się spotkać w Krakowie… użyję tu celowo słowa „cygankę”. Ponieważ sami Romowie sami siebie określają „cyganami”. Spotkałem tę panią w Krakowie, pochodziła z Kowar, które również były miejscem zamieszkania Stefana. Twierdziła, że urodził się w Słupsku. To kolejny dowód na to, jak niewiele naprawdę wiadomo o Dymitrze – wskazywał Michał Misztal – W roku 1960, według dokumentów, rodzina Stefana osiedliła się w Kowarach. Sam Stefan podkreślał, że to właśnie Kowary są jego ulubionym miejscem. Tam chciał być pochowany. Tak się stało.

W samych Kowarach Stefan Dymiter jest wciąż pamiętany. Odbywa się tam konkurs folklorystyczny jego imienia. W Krakowie, poza ustnymi podaniami i zdjęciami w internecie, nie ma po „Cororo” śladu. Jednak młodzi działacze społeczności Romskiej planują odsłonięcie tablicy poświęconej muzykowi.

Na Floriańskiej, „Cororo” siedział zawsze w towarzystwie romskiego opiekuna. Wirtuozeria jego gry, skontrastowana ułomną powierzchownością robiła na przechodniach wrażenie.

- Urodziłem się w Krakowie. Będąc nastolatkiem zacząłem interesować się kulturą romską. Przeczytałem „Chatę za wsią” Kraszewskiego. Temat zupełnie mnie oczarował! Oprócz tego cały czas widywałem Stefana grającego w okolicach Rynku. Bałem się go z początku. Jego widoczne kalectwo w połączeniu z wirtuozerią gry na skrzypcach, było porażające. To nie tylko moja opinia. Wszyscy, którzy Stefana znali i słuchali, mieli podobne zdanie. To kalectwo Stefana nie było specjalnie ukrywane. Na początku występował z protezą. Była nienaturalna, dziwnie przyczepiona. Do tego dziwnie trzymał skrzypce, lecz wychodzące z tych skrzypiec dźwięki były wspaniałe!

Stefan Dymiter był dość rachitycznej budowy człowiekiem. Sprawiał wrażenie kruchego. Jego romska eskorta niekiedy wręcz przenosiła go z miejsca na miejsce. Cały czas ktoś nad nim czuwał, opiekował się, smarował smyczek kalafonią, podawał papierosa. Dymiter był centrum, wokół którego wszystko się działo.

Cygański muzyk samouk trzymał instrument w charakterystyczny sposób: prawą ręką za gryf, opierając skrzypce na brzuchu i grając lewą. Jak wspomina Michał Misztal, był to wyjątkowy na skalę światową sposób trzymania instrumentu, przywołujący na myśl muzyków indyjskich, którzy instrumenty smyczkowe trzymają w podobny sposób.

- Stefan był niewidomy. Od urodzenia. Grał ze słuchu. A i w społeczności cygańskiej muzykę przekazuje się z pokolenia na pokolenie – dodał Michał Misztal.

- Gra Stefana Dymitra to wysoka, znakomita technika. Czuł jazz, muzykę klasyczną, czuł muzykę romską – mówiła Maria Baliszewska.

Krążą pogłoski, że sam Jehudi Menuchin usłyszał grającego Dymitra i zaproponował mu wspólny występ w Filharmonii. Zresztą, podobno nie tylko on. Ale i tę rewelację ciężko potwierdzić, choćby dlatego, że – jak wspomina Michał Misztal – społeczność Romska niespecjalnie zwraca uwagę na to kim jest dana osoba. Nie liczą się nazwiska, a to, co ktoś potrafi.

- Najistotniejsze było to, jak ktoś opanowaną ma sztukę grania. O nazwiskach nie mówiło się zbyt wiele. Dlatego i ja nie mogę potwierdzić, że do takiego spotkania doszło – zaznaczył rozmówca Marii Baliszewskiej.

* W audycji Maria Baliszewska do ilustracji audycji użyła nagrań znalezionych w Internecie. Wszystkim ich autorom bardzo dziękujemy.

Ponadto w audycji Maria Baliszewska zaprosiła na spotkanie promujące nowy tom Literatury Ludowej pod redakcją prof. Piotra Grochowskiego. W programie także projekcja filmu „Agonia” Tomasza Knittla. Spotkanie odbędzie się 21 października w Toruńskim CSW.

***

Tytuł audycji: Źródła

Prowadziła: Maria Baliszewska

Data: 19.20.2021

Godzina emisji: 15.15

mg

Czytaj także

Najsłynniejsi polscy grajkowie uliczni

Ostatnia aktualizacja: 24.03.2011 07:00
- Gdy przychodzi na mnie bieda to wychodzę na ulicę. Rzuć monetę bo ja na to liczę - śpiewał w swoim przeboju bodajże najpopularniejszy reprezentant tego cechu.
rozwiń zwiń