„Każdy budowniczy gajd tworzy je na swój sposób” – zauważa Lubomir Tatarka, słowacki Gajdosz, budowniczy dud, pierwszy cechmajster Cechu Slovenských Gajdošov. We czwartkowych „Źródłach” zapraszamy na słowacką Orawę, by wsłuchać się w dźwięki gajd i pasterskich fujar.
Cech Slovenských Gajdošov czyli cech skupiający słowackich gajdoszy, dudziarzy i twórców tych instrumentów powstał w 1996 roku w Oravskiej Polhorze. Organizacja działa prężnie, „sieciując” kolejnych dudziarzy i gajdoszy oraz organizując dudziarskie festiwale na terenie Słowacji. Do najlepiej znanych należą: Gajdovačka v Oravskej Polhore oraz Gajdošský Fašiang v Malej Lehote. Staraniami Cechu kultura gajdoszy znalazła się na liście Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO (2015). Zrzesza dudziarzy, producentów dud i wszystko, co dzieje się wokół dud. Na internetowej stronie instytucji znaleźć można listę dudziarzy, gajdoszy, producentów instrumentów i wiele innych informacji wokół gajd.
Jego „szefem” czyli pierwszym cechmajstrem jest Lubomir Tatarka ze Slovenskiej Lupcy. Urodził się w 1958 roku w Bańskiej Bystrzycy i jest bardzo uznanym muzykiem tradycyjnym Słowacji. Sztuki gry na gajdach uczył się od swojego dziadka, krewnych i pasterzy, których podsłuchiwał, pomagając jako mały chłopiec w wypasie owiec na słowackich górskich halach. W Źródłach spotkaliśmy się z Lubomirem Tatarką, który opowiedział m.in. o budowie i tworzeniu słowackich dud, muzyce pasterskiej, orawskiej, wołoskiej oraz o samym prężnie działającym cechu gajdoszy i o tym jak można zostać jego członkiem.
- Wszystkie dudy, gajdy, kozy, jakby tego nie nazywać są budowane na ej samej podstawie: mają treści (stroiki – przyp. red.), piszczały, worek, który jest z owczej lub koziej skóry. To tradycja znana na terenach górskich Polski, Słowacji i Ukrainy od średniowiecza! Wszędzie te instrumenty były podobną konstrukcją – mówił Lubomir Tatarka – Chyba każdy ich budowniczy tworzył je na swój sposób. Ja sam pierwsze gajdy zrobiłem, mając 14 lat. Wcześniej nie widziałem tego instrumentu na żywo, nie miałem pojęcia, gdzie je zobaczyć, gdzie szukać… Ale jak już byłem trochę starszy, poznałem takich, co te instrumenty już jakiś czas budowali. Zająłem się piszczałkami pasterskimi, fletami, potem wielką fujarą słowacką… I tak pomalutku, pomalutku dochodziłem do dud.
Na obszarze Banskiej Bystrrzycy, na szczęście dla Tatarki, gajdy przeżyły do jego czasów. Pewnego dnia, jeszcze jako młody chłopak zobaczył je w jednym z bacowskich szałasów. Tatarka nie mógł prosić bacy o granie w czasie pracy. Wyczekał, aż ten skończy zajmować się przyrządzaniem sera, owcami i poprosił o naukę. I tak, przez długi czas Lubomir Tatarka uczył się sztuki budowy i gry na instrumentach pasterskich od baców, ostatnich Wołochów, którzy po pracy siadali pod domem i grali w stare melodie „na pocieszenie”
- Przykro mi, że już ich nie posłucham. Nie mam już możliwości prowadzenia dalszych badań technologii i metod, którymi posługiwali się, tworząc dudy: zdobienia, malowania, wypalania. Ci twórcy robili wszystko, by ten instrument pięknie brzmiał i wyglądał – wspominał Tatarka.
YouTube, Muzyka Zakorzeniona
Każde dudy muszą mieć główkę. Wyobraża ona kozę, owcę albo… czorta!
- Mam tu taki instrument, który zrobiłem jako rekonstrukcję dud z muzeum w Breznie, powyżej Banskiej Bystrycy, on nie ma kozy, ale ma młodego jelonka.
Bąk w powyższych gajdach stroi 2 oktawy niżej od przebierki. W jakiej zazwyczaj grało się tonacji? Mogło to zależeć m.in. od głosu pasterza – wskazywał Tatarka – jeśli grający miał niski głos, stroił instrument jeszcze niżej, by wygodnie mu się śpiewało na polu, przy owcach. Jeśli zaś dudziarz grywał po weselach i zabawach, musiał stroić gajdy w A lub H – wysoko, by dobrze słyszeli je tańczący.
- Grał stale, przez 3-4 dni! A ludzie chcieli się bawić, bo wiedzieli, że zaraz czeka ich ciężka praca w polu! – mówił słowacki cechmajster – Kole Banskiej Bystrycy, przy szałasach, na halach dudziarz grał sam. Ale jak przyszedł do wsi, na jakieś świętowanie, to grał do kupy ze skrzypkiem. Ten archaiczny sposób zachował się do tej pory na Orawie! Z polskiej i słowackiej strony!
„Tradycyjna gajdoska kultura nie ma granic” – uważa Lubo Tatarka. Z małymi różnicami występuje w Polsce, Słowacji, Ukrainie czy na Węgrzech. Dlatego tak wartościowe jest dbanie o jej przetrwanie dla kolejnych pokoleń – to coś, co łączy ludzi całego łuku Karpat!
- Cieszę się, że młodych ludzi to interesuje! Nie ma ich zbyt wielu, ale dziękuję Bogu za te dzieciaki, które przyjeżdżają do mnie na naukę! Mam naśladowców! – mówił Tatarka. – Mam uczniów od takich malutkich, po takich, których już biorę ze sobą na zabawy. Ale nie wypuszczam uczniów przez 4-5 lat! Dbam o to, by ich gra nie była „mechaniczna”. Musi grać spontanicznie, ale w 100 procentach wiedzieć, która nuta, który ton. Przecież rzecz w tym, żeby sami mieli radość z tego, jak grają, co potrafią.
Audycję zaczęliśmy muzyką egipską – utworem z retrospektywnej płyty, podsumowującej twórczość kompozytora Baliga Hamdiego. Tworzący uwspółcześnioną wizję rodzimej muzyki, Hamdi był jednym z najważniejszych arabskich kompozytorów XX wieku, autorem hitów wielu arabskich pieśniarzy. Najwięcej sławy przyniosły mu kompozycje tworzone w latach 60.-70. XX w.
Magdalena Tejchma zaprosiła także na warsztaty śpiewacze z legendarnym Jewhenem Jefremowem – badaczem folkoru ukraińskiego, etnomuzykologiem, kierownikiem znanego kijowskiego zespołu Drevo. Spotkanie z mistrzem odbędzie się w najbliższy weekend: 2-3 kwietnia, w Warszawie. Bilety do nabycia na stronie interntowej Ośrodka Kultury Ochoty (organizatora warsztatów). My zapraszamy także na rozmowę z etnomuzykologiem – będzie można wysłuchać jej w sobotnim Poranku Dwójki.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadziła: Magdalena Tejchma
Data emisji: 31.03.2022
Godzina emisji: 15.15