W okresie międzywojennym, jako emigrant zarobkowy we Francji, nauczył się gry na akordeonie i saksofonie, grywał na polskich weselach. Niewątpliwie pobyt we Francji wpłynął na styl gry Kretowicza - był on lekki, pięknie frazowany.
Muzyka była dla Kretowicza największą pasją. Zaszczepił ją swojej rodzinę, z którą tworzył później rodzinną kapelę Kretowiczów i Oczosiów z Głogowa. Po wojnie, po powrocie do ojczyzny grał indywidualnie a z czasem stworzył rodzinną kapelę wraz z córkami i wnukami, występował także z rzeszowską kapelą Jana Robaka przy WDK w Rzeszowie. W repertuarze miał muzykę lasowiacką i rzeszowską.
W archiwalnej rozmowie z Marianem Domańskim (1987) artysta opowiadał m.in. o technice ciesiółki, zabytkowych basach (rzecz unikalna w rzeszowskiem!), żydowskich muzykantach i swoim "diabelskim" nauczycielu gry na skrzypcach.
- Mój ojciec ładnie grał na skrzypcach, a do niego przychodził taki mańkut z mojej wioski. I on grał na "lewa ręka". Przysed do nas i mówi: "będzie dobry muzykant z tego chłopaka. ja go nauczę piosenki"! Za jeden wiecór tę piosenkę mi pokazywał, na drugi dzień grałem. wszyscy mówili, ze on ma diabła. Tak! Grał z lewej ręki. W Kolbuszowie grało pięć orkiestrów, ślicznie grali. W końcu przyszła kolej na niego. A był już stary, 70 lat miał, wszyscy się zacęli śmiać: "ooo, ten dziadek! Co on tu zadra". A on jak zagrał na skrzypcach, konie wszystkie się tłuką, myślały dyszle wyłamać! Tak zagrał pięknie!
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadziła: Magdalena Tejchma
Data emisji: 5.10.2023
Godzina emisji: 15.15