Zofia Kucharczyk z Gałek koło Rusinowa opowiadała o przygotowaniu wieczerzy wigilijnej i bożonarodzeniowym lenistwie.
- Po pasterce dopiero się zjadło tego mięsa, kawy się popieło i spać się posło dopiero. Rano, to u nas nie sypiały ludzie tak długo. A jak była godzina 7.00 to już trzeba było wstawać – opowiadała Zofia Kucharczyk. – A w Boże Narodzenie to do kościoła się nie szło, jak się na pasterce beło.
Na świąteczny obiad serwowano u pani Zofii barszcz z ziemniakami. I „wodę jabłkową”, czyli kompot z suszonych jabłek i gruszek. Jedzono na ławie, stołów (tych użytkowych, do spożywania posiłków) jeszcze nie było. W czasie Bożego Narodzenia nie wolno było m.in. kroić, czesać się, wykonywać cięższych prac, „bo grzech był. Nie wolno beło i już”, kwitowała Zofia Kucharczyk.
Janina Pydo z Zastawia mówiła o potrawach wigilijnych i specjalnych opłatkach dla zwierząt.
- Kapusta z groche, po kapuście kasza gryczana z sosem grzybowym, potem śledzie, potem kluski z makiem, racuchy, groch, to wszystko z olejem. Jakoś się nazbierało tych rozmaitych. Nikt się nie przejmował, żeby tam 12 potraw było. No, i kompot z suszu, bo to babcia, mama robiła. Rano, w Boże Narodzenie był specjalny opłatek dla bydlęcia. Czy niebieski, czy różowy. Tata wstawali, szli do obory, potem my, jak żeśmy mieli gospodarkę, i dawało się. Tylko koniom się nie dawało. A! Bo koń odmówił Panu Jezusowi, żeby wsiadł na niego. Tylko wsiadł na osiołka. U nas dwa konie były, ale nigdy koniom. Krowom, owcom, cielęta, jak były, to dostawały opłatek. A koniom nie.
Przed kolacją wigilijną czytano Ewangelię.
- Potem się mówiło paciurek. Za żywych, za zmarłych się modliło, potem się dzieliło opłatkiem i siadano do stołu. A choinkę ubierało się w Wigilię. Mama przygotowywała coś w kuchni, a ja z siostrą ubierałyśmy. A teraz to i dwa tygodnie wcześniej ubierają! A mnie się to nie widzi. Co to za święta uroczystość, jak od tygodnia stoi choinka ubrana. Ozdoby taaak. Ozdoby to się robiło przez cały Adwent, w jesieni jak czas podleciał. Ja to bardzo lubiałam robić te rozmaitości. Teraz już nie te ręce.
Eugeniusz Kopera z Brzysk (prymista kapeli Trzcinicoki) zdradził sekrety świątecznych wróżb i kolędowania.
- Tatuś przynosił przed Wigilią siano. Na tej słomie dzieci hasali. Choinka ubierana była… nie było takiego dostatku, to przeważnie jabłuszek dużo i cukierków takich robionych samemu. Było przeważnie 12 potraw. Groch, pierogi ze śliwami, kasza z gruszkami. To mamusia gotowała. Baciara, taka z pszennej mąki i na mleku zarabiana. Na Wigilię się dzielili my opłatkiem. Do zwierząt to dopiero na drugi dzień.
W Boże Narodzenie szło się do kościoła, po mszy – na uroczysty obiad. Ten czas to okres wielu przesądów. Eugeniusz Kopera wspominał o zakazie sprzątania (zamiatania).
- Dopiero na drugi dzień zamiatali. I szli z tym na pole, robili koło z tych śmieci. Że będzie urodzaj – wspominał muzyk. – Do dziś przestrzega się przesądu, że mężczyzna musi wejść pierwszy do domu, żeby się szczęściło.
W audycji zabrzmiały także kolędy w wykonaniu Kai i Janusza Prusinowskich, Adama Struga z zespołem, Kapeli Brodów oraz Joszka Brody z dziećmi.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadził: Kuba Borysiak
Data emisji: 25.12.2023
Godzina emisji: 13.00