Jednak dopiero solowe występy Michaliny Mrozik przyniosły Jej najwyższe nagrody konkursów i festiwali tradycji. Począwszy od sukcesu na XIX Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym, gdzie otrzymała w 1985 roku pierwszą z Baszt, stała się ikoną dolnośląskiego folkloru. W przeprowadzanych wśród członków dolnośląskich wiejskich zespołów śpiewaczych badaniach na temat postaci otaczanych powszechnym szacunkiem za styl wykonań i bogaty repertuar, niezmiennie wskazywano Michalinę Mrozik. Zainspirowała w ten sposób liczne grono wykonawców w regionie, którzy z pamięci rodzinnych ocalili liczne skarby dawnego folkloru. Najwyższa nagroda festiwalu kazimierskiego, corocznie przez dwie dekady otrzymywane wysokie nagrody jeleniogórskich Spotkań z Folklorem, nagrania dla Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk i II Programu Polskiego Radia oraz wydawnictwa płytowe w serii „Muzyka Źródeł” przyczyniły się do wzrostu popularności śpiewaczki.
- Miała bardzo rozwiniętą świadomość artystyczną, było dla mnie od samego początku jasne, że to wyjątkowa okazja słuchać takiej mistrzyni i śpiewać z nią - mówiła o sposobie ozdabiania i interpretowania pieśni w wykonaniu Michaliny Mrozik Olga Chojak. - "Słowiczek" śpiewała w sposób bardzo charakterystyczny, trochę niepolski, odnoszący do kultury bałkańskiej. Tę egzotykę było u niej słychać, a do tego duża świadomość historii, tradycji, wagi tych pieśni i kultywowania ich ze szczerym patriotyzmem i poszanowaniem dziedzictwa rodziny.
Olga Chojak najpierw pojechała do niej sama i od razu wiedziała, że to początek długiej relacji. Potem dołączyły koleżanki. Nagrania, rozmowy, wspólne śpiewanie... _ Była bardzo szczodra, że z obowiązku dziejowego dawała nam swoje pieśni, a myśmy zawsze dbały, że jeśli te pieśni gdzieś śpiewamy, to żeby ona o tym wiedziała - tak Olga Chojak mówiła o "wyjątkowym porozumieniu we wspólnym dziele", które udało im się przez lata zbudować.
Losy Michaliny Mrozik są ilustracją dziejów Polski w XX wieku. Urodzona poza granicami Polski, jako kilkunastoletnia dziewczyna tuż po wojnie, znalazła się w Polsce, na Dolnym Śląsku. Ojciec urodził się na Wołyniu, we wsi Kolonia Śląska w miejscowości Włodzimierz. Cała rodzina opuściła Polskę w 1892 roku i udała się do Bośni. Pytana o powód wyjazdu na Bałkany mówi: „Ojciec opowiadał, że w Polsce przed I wojną – było bardzo ciasno, więc jechali za chlebem. Nas było dwanaścioro, matka z domu Radomska pochodziła ze zdrobniałej szlachty. A po II wojnie w 1946 roku wszyscy przyjechaliśmy tutaj do gminy Bolesławiec, 27 transportem, dużo nas było. Przywieźliśmy tu swoje zboże – bo po żniwach, bydło, krowy. Te piosenki, co śpiewam, nauczyłam się od ojca. W domu wszyscy mówili czysto po polsku, choć ja chodziłam do jugosłowiańskiej szkoły. Tatuś mówił czysto po polsku, gramatycznie, mateczki z Krakowa byli, nie umieli czytać, ani pisać, to ojciec sam uczył nas czytać i pisać. Cała wioska tam była polska. Starsi mieli nawet stroje. Te pieśni, które śpiewam, a znam ich bardzo dużo, to znam od rodziców”. [materiały Nagrody im. Oskara Kolberga / Maria Baliszewska]
W audycji słuchaliśmy także opowieści Ewy Mikołajczyk z Sannik.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadziła: Justyna Piernik
Data emisji: 12.07.2024
Godzina emisji: 15.15