- Kiedyś u nas taka sołtys była, zorganizowała u nas na św. Jana występ zespołu z Suwałk. Przyjechali, pośpiewali. Na drugi rok znowu do nas przychodzi i mówi, żeby może znowu ich zaprosić. Ja na to: „a to my nie możemy pośpiewać? Ja się piszę pierwsza”! Ona na to: „To ja druga!” i moja córka: „To ja trzecia!”. Do dnia dzisiejszego zostały już tylko trzy osoby z tego pierwszego składu. We wrześniu minie nam 16 lat wspólnego śpiewania. Kiedyś nie było radiów, komputerów, wszyscy siedzieli, tkali. Wieczorami śpiewała moja matka, a my, będąc dziećmi, nawet nie zwracaliśmy uwagi na te pieśni. Po jakimś czasie to wszystko mi się przypomniało. I tak pomału zbierałyśmy się gromadkami na wsi i śpiewałyśmy - opowiadała Helena Napierała o swoich śpiewaczych początkach.
Dziś śpiewaczka ma 95 lat, głowę pełną pieśni i wciąż wielkie chęci, by wszystkie je wyśpiewać. Pani Helena wspominała lata swojej młodości, między innymi żniwa. A także trudy wojny i powrotów do domu.
- Najpierw żyto się kosiło. Na 22 lipca już wszystko było pokoszone. Kiedyś wszystko kosami. Ja miałam 9 lat, jak szłam za koścem, snopki wiązałam. Bardzo to było ciężkie dla mnie. Później zabrali mnie do Niemiec, jak wojna nastała. Miałam 14 lat. Na roboty mnie zabrali, do cegielni - mówiła Napierała. - 10 miesięcy tam byłam, później skończyła się wojna. Zaczęliśmy wracać do siebie. Jaka to droga była! Krzyżowa! Szliśmy 10 dni, to był luty, mróz. Rosjanie zagonili nas na takie duże podwórko, na majątek. Wszystkich, którzy tą drogą wracali. A byli ludzie z wozami, z dziećmi, z rodzinami. Rosjanie powiedzieli, że dadzą nam przepustki na przekroczenie granicy. Ale nas okradli. Ze wszystkiego. Ja się rozchorowałam. Bojaliśmy się ze studni wody napić, czy aby nie zatruta, to żeśmy jedli śnieg. I ja dostałam gorączki, 39 stopni miałam. I szłam.
Przyszliśmy. Wszystkie się zeszli za tydzień czasu, bo nas trzech było w Niemczech zabranych. Była bieda. Domy były porozbierane: nie było okien, podłóg. Zbieraliśmy deski, nie-deski, pomalutku odbudowywaliśmy. Roboty w Suwałkach nie było, to my do lasu poszli, sadzonki robili...
Po wojnie Helena Napierała wyjechała z mężem do Kamiennej Góry (Dolny Śląsk). Wróciła na Suwalszczyznę, by zająć się gospodarstwem rodziców.
- I później już było lepiej. Dzieci byli podorastane, powychodzili za mąż, chłopaki się pożenili. To już byłam taka trochę wolniejsza. Później zmarł mąż. To już zaczęło mi się nudzić. I zrobiłyśmy ten zespół. Teraz to już chcę odejść, bo zadyszki dostaję. Ale tu mnie nie chcą puścić. Mówią, że jak odejdę, to się zespół rozpadnie - mówi z uśmiechem Helena Napierała.
***
Tytuł audycji: Źródła
Powadziła: Magdalena Tejchma
Data emisji: 28.08.2024
Godzina emisji: 15.15