Według tradycji chrześcijańskiej w płótno został po śmierci owinięty Jezus Chrystus - charakter i umiejscowienie śladów odpowiada opisowi jego ran w Ewangelii. Obraz miał powstać samoistnie, a czerwone ślady, które się na nim znajdują to krew Jezusa.
Całun Turyński po raz pierwszy sfotografowano w 1898 roku, gdy wystawiono go na widok publiczny. Największym zaskoczeniem było to, że na negatywie zdjęcia pojawił się obraz pozytywowy człowieka odciśniętego na płótnie. - Fotograf został oskarżony o manipulacje i niegodne zabiegi, bo nikt nie był w stanie sobie wyobrazić, że na płótnie, na którym właściwie nic nie było widać, pojawi się obraz człowieka - mówi prof. Aldo Guerreschi, fotograf i badacz Całunu Turyńskiego.
Historia w portalu PolskieRadio.pl >>>
Pojęcia negatywu i pozytywu dotyczą fotografii analogowej, która wymagała odczynników chemicznych. - Negatyw to przejście, które prowadzi do odtworzenia rzeczywistości, jest ono również przeciwieństwem pozytywu i przeciwieństwem rzeczywistości. Jest to pojęcie, którego w tym znaczeniu używa się tylko w fotografii - wyjaśnia profesor. Jak dodaje, obraz, który odcisnął się na płótnie jest obrazem negatywowym.
W 1931 roku nastąpił przełom w badaniach nad Całunem Turyńskim. Wówczas technika fotograficzna zrobiła już znaczący krok naprzód i kolejne zdjęcie, które zrobiono całunowi, ujawniło nowy szczegół, na który wcześniej nie zwrócono dostatecznej uwagi. O jaki szczegół chodzi? Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z Aldo Guerreschi, który kontynuje prace legendarnego badacza całunu Giuseppe Enriego.
Audycję "Ślady na piasku" prowadziła Sylwia Sułkowska.
(sm/tj)