NIFC/mat. prasowe
- Teraz już wiemy nie tylko, co Chopin miał na myśli, ale przy okazji czytelnik dostaje porcję wiedzy historyczno-obyczajowej z tamtej epoki - mówił w Dwójce Piotr Mysłakowski, redaktor książki zbierającej najciekawsze teksty badawcze Henryka Nowaczyka, poświęcone zagadnieniom z biografii geniusza z Żelazowej Woli.
Sam autor publikacji wspominał w Dwójce, że tematem Fryderyka Chopina zainteresował się w czasie pisania artykułów poświęconych historii terenów południowej Wielkopolski. W jednej z ksiąg Nowaczyk natrafił na wzmiankę o pobycie 19-letniego Fryderyka Chopina w Antoninie, w pałacu myśliwskim księcia Antoniego Radziwiłła. Badacz postanowił sprawdzić okoliczności tych odwiedzin.
- Chciałem poznać warunki ówczesnego podróżowania. Wielkie moje zdziwienie wzbudził fakt, że istniały urzędowe rozkłady jazdy dyliżansów, spisy traktów głównych i pobocznych z wymienionymi nazwami miejscowości, w których były pocztanty, gdzie zmieniano zaprzęgi i pocztylionów - opowiadał bohater "Notatnika Dwójki".
Przy okazji badań nad korespondencją Chopina Henrykowi Nowaczykowi udało się wyjaśnić pewne kwestie, dotychczas błędnie interpretowane w literaturze chopinowskiej. Jedna z nich związana była z listem, który pianista napisał do przyjaciela Tytusa Wojciechowskiego. Chopin zanotował w nim scenę, którą zobaczył przez okno: "Właśnie przejechał Kocio, a za nimi jedzie Żandr".
Fryderyk Chopin w Radiach Wolności >>>
- W literaturze przyjęto, że Chopin zauważył przejazd Wielkiego Księcia Konstantego i jego prawej ręki, generała Żandra. Po pracowitych badaniach udało mi się ustalić, że Kocio to Konstanty Pruszak, który jechał z Walerym Skarżyńskim, a przypadkowo za nimi jechał Żandr. Stąd ta pomyłka - wyjaśniał Henryk Nowaczyk.
Więcej o tajemnicach skrywanych przez listy Chopina - w nagraniu audycji przygotowanej przez Annę Skulską.
bch