Włodzimierz Siemionowicz Wysocki (właśc. Владимир Семёнович Высоцкий, Władimir Wysockij) (ur. 25 stycznia 1938, zm. 25 lipca 1980) – aktor, pieśniarz, poeta rosyjski. Jako aktor zyskał sławę swoimi kreacjami w Teatrze na Tagance oraz rolami filmowymi (w Polsce najsłynniejsza – w serialu znanym pod polskim tytułem „Czarny kot”). Dla większości był przede wszystkim pieśniarzem. Śpiewał niskim barytonem, przy akompaniamencie gitary. Pierwotnie pod wpływem twórczości Okudżawy, dość szybko znalazł własną drogę wyrazu. Enfant terrible radzieckiej sceny rozrywkowej, nigdy nie zyskał uznania w oczach władz radzieckich. Zmarł nagle, na serce, wskutek nałogu (uzależnienie od różnych środków pobudzających) i wyniszczającego trybu życia. Jego śmierć poruszyła całą Moskwę, a pogrzeb zgromadził olbrzymie tłumy, które mimo blokady informacyjnej zjawiły się najpierw w Teatrze na Tagance, a potem na Cmentarzu Wagańskowskim. Do dziś jego grób tonie w kwiatach, a wielbiciele jego twórczości starają się zgłębić fenomen Wysockiego.
Przez cały dzień, w Ranku, TuBaronie oraz w popołudniowym wydaniu Zapraszamy do Trójki usłyszą Państwo moskiewskie materiały reporterskie, piosenki i wypowiedzi Wołodii Wysockiego.
Dla ułatwienia podajemy wolny przekład cytowanych na antenie wypowiedzi:
1) w Ranku:
Á propos tej piosenki, to prawda. Kiedy byliśmy w Paryżu (z Taganką – przyp. tłum.), to wczasie próby w telewizji - tam jest taka mała kawiarnia na rogu - poszedłem do niej i zszedłem umyć ręce i patrzę a tam na ścianie napisy – w czystym rosyjskim, dużymi literami, mocno wydrapane… Mysłałem – kto to mógł zostawić i doszedłem do wniosku, że to ci, co jeżdżą z wymianą kulturalną, bo przecież nikt inny nie mógłby tego napisać. Szkic o Paryżu…
2) w TuBaronie:
Kiedy dokądkolwiek wyjeżdżam, to zawsze przywożę wrażenia, które dla własnej wygody – żeby nie zapomnieć – rymuję (bo to nie takie skomplikowane). I one zostają, a czasami wychodzą z nich piosenki, i oto na przykład piosenka o Leningradzie…
3) w popołudniowym Zapraszamy do Trójki
Piosenka, którą wszyscy znają jako „Maraton, albo bieg długodystansowy”. Chociaż zapowiadając tę piosenkę zawsze mówię, że nie pisałem o maratonie, prawdę mówiąc to były komentarze.
Pamiętają państwo jak nasi komentatorzy takim radosnym głosem mówili: i oto jeszcze jednego gola strzelili naszym słowackim przyjaciołom! A ja się zawsze dziwiłem – dlaczego przyjaciołom – przecież na boisku to są przeciwnicy! Tu są dwa słowa „ drodzy” i „przyjaciele”. Zupełnie zapomnieliśmy co to oznacza: „Drogi towarzyszu, jesteście aresztowani!”, no co to jest? Oczywiście można i tak.
Kiedyś pamiętam, kręciliśmy jakiś film w Uzbekistanie i reżyser cały czas do grupy Cyganów wołał: towarzysze Cyganie proszę stanąć tu, towarzysze Cyganie proszę stanąć tam. A jeden odpowiedział – zaraz towarzszu Uzbeku. I co? To znaczy, że towarzysze Cyganie – to śmieszne, a towarzysz Uzbek – nie śmieszne? No rzeczywiście – nasi słowaccy przyjaciele są przyjaciółmi, ale przed i po meczu, a w trakcie – to są nasi przeciwnicy, konkurenci, prawda? To mnie zawsze denerwowało.
Tak samo, kiedy słyszałem: kanadyjscy prpofesjonaliści, nie mogłem się doczekać kiedy usłyszę – nasi amatorzy. Ale nigdy (komentator) tak ich nie nazwał. Na pewno miał na myśli to, że kanadyjczycy są profecjonalistami, bo biorą za grę pieniądze, a nasi nie, ale przecież to niezupełnie to. Akurat uważam, że w tych zawodach nasi okazali się lepszymi profesjonalistami, bo wygrali.
Dla mnie profesjonalizm, to umiejętność dobrze wykonywać swoje zadania To wszystko.
Proszę posłuchać piosenki, która jest jakby odpowiedzią na połowę z tych pytań, które otrzymuję w listach. Próbowałem nawet odpowiedzieć na te wszyskie pytania za pomocą jednej piosenki z refrenem: „Dziękuje wam, drodzy moi korespondenci, że tak źle mnie zrozumieliście”, dlatego, że bardzo często dostaję listy z próbami wyjaśnienia, co zrozumieli słuchacze moich piosenek – czy to prawda, że miał pan na myśli to i to?
Zawsze odpowiadam – prawda. Dlatego, że co prawda miałem na myśli zupełnie coś innego, ale jeżeli ludzie dostrzegli to właśnie, to znaczy, że to tam jest. Bo jeżeli można by przewidzieć wszystko, co zostanie potem odczytane, to wtedy niczego się nie napisze. To jest nie do wyjaśnienia, to tajemnica poezji, kiedy każdy znajduje w niej coś dla siebie.
I dlatego porzuciłem pomysł napisania jednej ogólnej piosenki.
W każdym razie coś z tego, czego nie lubię w tym życiu, nie akceptuję, nienawidzę, i tak dalej, postarałem się wymienić w tej. I taki ma tytuł – „Nie lubię”…
Zapraszamy - Ernest Zozuń i Monika Makowska