Festiwal "Chopin i jego Europa" wprowadził do Polski modę na XIX-wieczne fortepiany i uczynił ich brzmienie niemal równoprawnym wobec współczesnych Steinwayów, jeśli chodzi o interpretowanie muzyki Chopina. Ale czy istotnie w obu wypadkach mamy do czynienia z tym samym instrumentem?
- Nie wiemy do końca, jak XIX-wieczne fortepiany brzmiały w czasach swojej świetności. Ząb czasu nadszarpnął bowiem ich dźwięk. Ale też w ich brzmieniu zaklęte są uczucia ówczesnych artystów, a to wartość nie do przecenienia - wyjaśniał Monice Zając stroiciel Szymon Jasnowski, wprowadzając w tajniki gry oraz strojenia Érardów czy Pleyelów.
Nieco inne zdanie na temat ich dźwięku ma Tobias Koch, pianista specjalizujący się w dawnym instrumentarium. - Od dziecka uwielbiałem brzmienie starych fortepianów. Takich jak w westernach: rozstrojonych, gotowych do boogie-woogie - stwierdził - Wierzę, że unikatowy głos danego instrumentu odgrywa wielką rolę w procesie kreacji muzyki. Ale dziś, w dobie masowej produkcji - także instrumentów, nie zwracamy na to uwagi. Czy w jakiejkolwiek recenzji występu na przykład Krystiana Zimermana znaleźć można wzmiankę o fortepianie, na którym grał? Ja dążę do odkrycia zapomnianego piękna, utraconej tożsamości instrumentów - dodał.
Z kolei Andreas Staier zwrócił uwagę na społeczny aspekt rozwoju fortepianu. - Jego twórca, Bartolomeo Cristofori, wcale nie chciał stworzyć zupełnie nowego instrumentu. Chodziło mu o klawesyn, który mógłby grać głośniej i ciszej - przypomniał. Bardzo długo fortepiany miały nikłe brzmienie i służyły wyłącznie do akompaniamentu. Dominującym instrumentem solowym stały się za sprawą przemian społecznych. Gdy w XIX wieku w kulturze zaczęło uczestniczyć mieszczaństwo, nie tylko arystokracja, potrzebne stały się dużo większe sale koncertowe i, co za tym idzie, głośniejsze instrumenty. Odpowiedzią na tę potrzebę były fortepiany, jakie znamy do dziś - wyjaśnił.
Zachęcamy do wysłuchania audycji "Kwadrans bez muzyki" , którą przygotowała Monika Zając.
mm/jp