Rzeź wołyńska. Grzegorz Motyka: chodziło o stworzenie wrażenia powszechnego zrywu ludowego

- Wszystkie dowody pokazują bardzo wyraźnie, że od pierwszej do ostatniej wymordowanej wioski, to wszędzie były oddziały UPA i OUN. To była do tego stopnia operacja zorganizowana, że czasami w planach liczyło się pudełka zapałek, które były wręczane przymusowo zmobilizowanym chłopom, którzy mieli brać udział w napadach - mówił w Dwójce prof. Grzegorz Motyka.

W 1943 r. Ukraińska Powstańcza Armia zamordowała ponad 1000 mieszkańców Ostrówek oraz sąsiedniej Woli Ostrowieckiej. W ciągu trwających 23 lata poszukiwań udało się odnaleźć szczątki ok. 660 ofiar mordów, które spoczywają na tutejszym cmentarzu

Foto: Darek Delmanowicz/PAP

"Cele wojny polsko-bolszewickiej były zupełnie asymetryczne"

Mówiąc o zbrodni ludobójstwa na ludności polskiej, jaka rozpętała się latem 1943 roku na dawnych Kresach wschodnich, prof. Motyka nazwał ją "operacją dokonaną przez zorganizowaną siatkę OUN i UPA". - To, że ludność ukraińska masowo się w to włączyła jest mitem. Wielu Ukraińców sympatyzowało z OUN i UPA, natomiast nie bardzo rozumieli po co mają ginąć ich sąsiedzi. Jednocześnie z całą pewnością jest tak, że to była operacja bardzo okrutna i prowadzona z premedytacją - podkreślał historyk.

Czy w kierownictwie Ukraińskiej Powstańczej Armii były jakieś wątpliwości, co do tego typu operacji? Co z informacją o szykowanym ataku na ludność polską zrobiło kierownictwo Armii Krajowej? Jaka była różnica między operacją wymierzoną w Polaków a działaniami odwetowymi polskiego podziemia? O tym w nagraniu audycji.

***

Tytuł audycji: Rzeczypospolite

Prowadzi: prof. Antoni Dudek

Gość: prof. Grzegorz Motyka (dyrektor Instytutu Studiów Politycznych PAN, znawca relacji polsko-ukraińskich w XX w.)

Data emisji: 3.09.2018

Godzina emisji: 22.00

pg/bch