Géricault zaczął malować "Tratwę Meduzy" dopiero dwa lata po katastrofie statku. Kompozycja obrazu jest bardzo przemyślana - to piramida stopniowo schodząca w stronę widza. Na jej szczycie znajduje się mężczyzna wymachujący ku statkowi na horyzoncie, a u krawędzi martwe ludzkie ciało wypadające z tratwy. Géricault przedstawił ostatni moment tragedii, tuż przed ocaleniem. Namalował 15 uratowanych rozbitków i 5 martwych ciał.
Fregata Meduza płynęła z Francji do Senegalu, wiozła nowego gubernatora, jego rodzinę i kolonistów. Statek dla skrócenia czasu podróży, płynął zbyt blisko brzegu i uderzył o podwodne skały zaledwie 60 kilometrów od wybrzeża Afryki. Tylko dla 250 pasażerów znalazło się miejsce w łodziach ratunkowych. Wsiedli do nich w pierwszej kolejności gubernator z rodziną, kapitan i oficerowie. Dla 146 osób, które nie zmieściły się do szalup, sklecono tratwę. Łodzie ratunkowe początkowo ją holowały, lecz okazała się niestabilna. Kapitan uznał ją za niebezpieczny balast i rozkazał odciąć liny. Rozbitkowie pozostali bez pomocy. Ludzie ginęli. Ciała umarłych wyrzucano do wody, z czasem zostawiano te, które przeznaczono do zjedzenia. Po 31 dniach dryfowania rozbitków odnalazł statek wojenny Argus.
Alegoryczna wymowa "Tratwy Meduzy" ujawnia się w przewrotny sposób. Bohaterowie obrazu nie byli mitologicznymi, czy historycznymi herosami, a jednak los francuskich osadników został uwznioślony i przeniesiony do rangi uniwersalnej alegorii ludzkiego życia. Dzieło nie ukazuje dziejów Hektora, ani Napoleona, ale posiada skalę zarezerwowaną w malarstwie dla najistotniejszych i najwznioślejszych wydarzeń ludzkości.
***
Tytuł audycji: Jest taki obraz
Prowadził: Michał Montowski
Gość: dr Grażyna Bastek (historyk sztuki)
Data emisji: 2.09.2018
Godzina emisji: 11.00
bch