- W młodości grałem na skrzypcach i altówce, ale dosyć słabo. Zrozumiałem szybko, że profesjonalnym instrumentalistą nie zostanę. Potem poszedłem na studia filozoficzne, ale byłem za głupi, by zostać filozofem. Przeniosłem się więc na medycynę. Wkrótce okazało się jednak, że mam szansę zostać zawodowym śpiewakiem. Przerwałem więc medycynę i zacząłem studia wokalne - opowiadał Christian Gerhaher o swojej nietypowej edukacji. Oczywiście, gdy czas mu na to pozwolił, dokończył również studia medyczne, jak na pragmatycznego Niemca przystało.
O wyborze przez niego drogi życiowej zadecydowało w dużym stopniu spotkanie ze słynną sopranistką Elisabeth Schwarzkopf. - Ona powiedziała, że powinienem zostać śpiewakiem, a rzucić medycynę. Było to dla mnie bardzo ważne, bo niewiele takich opinii wcześniej słyszałem - wyjaśnił artysta. Najważniejszym mistrzem Christiana Gerhahera pozostaje jednak legendarny Dieter Fischer-Dieskau. - To, czego się od niego nauczyłem, przyswoiłem słuchając nagrań. Kiedy spotkałem go w Berlinie jako student, był dla mnie bardzo miły, dawał mi pewne ważne wskazówki, które jednak nie miały kluczowego znaczenia - wspominał rozmówca Agaty Kwiecińskiej.
Gerhaher bywa nazywany "drugim Fischerem-Dieskauem". - Bez wątpienia to mój idol, ale nie czuje się jego następcą. Może jestem przedstawicielem jego szkoły, ale na pewno nie następcą. Jeśli już, to epigonem - nie zgadza się artysta. - Mówiąc szczerze, nie widzę nikogo, kto mógłby dorównać jego osiągnięciom. Zrobił wszystko, co tylko było możliwe... - dodaje.
Znakomity baryton wyjaśnił także na antenie Dwójki, na czym polega specyfika niemieckiej Lied, czym różni się śpiewanie muzyki kameralnej od występów w operze, a czym śpiewak... od muzyka.
mm