- Płyta z polonezami jest naturalną konsekwencją pracy nad tym repertuarem - opowiadał Rafał Blechacz w rozmowie z Jackiem Hawrylukiem. - Miałem je gotowe do nagrania już dużo wcześniej. W marcu ubiegłego roku nadszedł taki moment, kiedy powiedziałem sobie: "nagram Polonezy op. 26, op. 40 i te trzy wielkie, ostatnie: fis-moll, As-dur i Poloneza-Fantazję. Stwierdziłem, że nie ma sensu, by projekt ten odkładać - tłumaczył.
Efektem jego starań jest płyta wydana przez Deutsche Grammophon. Album zatytułowany po prostu "Polonezy" wywołał mieszane uczucia w gościach niedzielnej "Płytomani", Andrzeju Sułku i Kacprze Miklaszewskim. Główny zarzut krytyków, to zbyt modernistyczne podejście Blechacza do szlachetnej formuły poloneza.
- Mam taką teorię spiskową, że to ktoś z zewnątrz zasugerował Rafałowi, iż w polonezach Chopina musi pokazać lwi pazur, musi wykazać się temperamentem. Wybierając jednak szybkie tempo zgubił napięcie poloneza. Zrobił z niego dramat pozbawiony patosu - oceniał Kacper Miklaszewski.
Podobnego zdania jest Andrzej Sułek, który zwracał uwagę, że polonezy Blechacza są w pewnym sensie znakiem naszych pospiesznych czasów. - Do tej płyty wydawało mi się, że Rafał jest dość tradycyjnie usposobiony, że on szuka w muzyce pewnych wartości ponadczasowych. Teraz mam dziwne wrażenie, że on dość usilnie poszukuje nowoczesnego kształtu starych dobrych polonezów - zwracał uwagę Andrzej Sułek.
Mimo tych wątpliwości na płycie zdaniem Kacpra Miklaszewskiego pojawiąją się znakomite momenty. - Przykładem może być jego wykonanie Poloneza As-dur. Słychać w nim dojrzałość - oceniał.
W rozmowie z Jackiem Hawrylukiem Rafał Blechacz tłumaczył, że polonezy Chopina dają artyście swobodę wykonawczą, zaś rozwój ich interpretacji to naturalny proces: - Zbytnie analizowanie tego, co było kiedyś, nie ma większego sensu...
bch