Książę muzyków w hołdzie papieżowi

Ostatnia aktualizacja: 08.01.2014 10:40
Między innymi słynna "Missa Papae Marcelli" zabrzmiała podczas październikowego koncertu zespołu Odhecaton, poświęconego w całości twórczości Palestriny.
Zespół Odhecaton
Zespół Odhecaton Foto: materiały promocyjne

Msza skomponowana została w hołdzie papieżowi Marcelowi II, którego śmierć zabrała z Tronu Piotrowego w 1555 roku, po zaledwie kilku tygodniach pontyfikatu. Za najbardziej prawdopodobną datę powstania utworu uznaje się rok 1562. Wedle legendy Giovanni Pierluigi da Palestrina skomponował "Missa Papae Marcelli" w odpowiedzi na postulaty trwającego wówczas Soboru Trydenckiego, by usunąć polifonię z muzyki liturgicznej jako techniką szkodzącą czytelności przekazu słownego. Staranna deklamacja tekstu w dziele Palestriny, a przede wszystkim niekwestionowane piękno utworu miały przekonać, bezwzględnego zwykle, kardynała Karola Boromeusza, że zakaz ten nie będzie konieczny.

Faktem jest, że "Missa Papae Marcelli" należy niezmiennie do najpopularniejszych dzieła "księcia muzyków". Jest także wzorcowym przykładem, nie tylko aprobowanego przez Watykan stylu "osservato", lecz także kanonicznej renesansowej polifonii wokalnej w ogóle.

W ostatnich latach ogromnym powodzeniem cieszyła się interpretacja arcydzieła nagrana przez włoski zespół Odhecaton. Październikowy koncert poświęcony religijnej muzyce Palestriny przypomni na antenie Dwójki Magdalena Łoś.

Program:

Giovani Pierluigi da Palestina Sicut cervus, Missa Papae Marcelli, Exultate Deo; Giovanni Maria Nanino In diademate caitis Aaron, Fratres ego enim, O sacrum convivum, Coenantibus Illis

Wyk. zespół Odhecaton, dyr. Paolo Da Col

(Sion, 20.10.2013)

8 stycznia (czwartek), godz. 19.30-21.30, wprowadzenie o 19.00

Zobacz więcej na temat: MUZYKA Watykan
Czytaj także

Gesualdo nie był sam

Ostatnia aktualizacja: 08.10.2013 17:00
Jako wielki outsider muzyki schyłkowego renesansu oraz autor wstrząsającego mordu, inspirował Stawińskiego, Herzoga, Herlinga-Grudzińskiego i wielu innych. Dziś wiemy już jednak, że Carlo Gesualdo nie był "samotną wyspą".
rozwiń zwiń