Dzieła twórcy "Dziadka do orzechów" od z górą stu lat należą do filharmonicznego głównego nurtu. Ba! Obok Beethovena jest Czajkowski najulubieńszym i najczęściej wykonywanym na świecie symfonikiem wszech czasów. Zawładnął wyobraźnią i wrażliwością milionów bywalców filharmonii i oper. Jego utwory zawędrowały pod strzechy, bo zdają się przemawiać językiem sugestywnym, niezwykle charakterystycznym i uniwersalnym zarazem. Wszędzie rozbrzmiewa zatem – jak pisał Stefan Kisielewski – "wytworna w swej pogodnej melancholii, urocza, wysmukła, chciałoby się rzec, fraza jego melodii". Sam wielki Igor Strawiński dał wyraz swej miłości do Czajkowskiego w balecie "Pocałunek wieszczki". To właśnie Strawiński twierdził, że kompozytor "Patetycznej" jest ojcem XX-wiecznej agresywnej rytmiki i śmiałej groteski. Jednocześnie zaś wielu komentatorów podkreśla i docenia powściągliwość Czajkowskiego – romantyka zapatrzonego w Mozarta i ceniącego wczesnego Beethovena, czego przecież wielokrotnie dowodził w swych dziełach.
Z drugiej strony istnieje – powstały już w XIX wieku – obóz bezpardonowych krytyków kompozytora "Damy pikowej". Jego muzyce zarzucano wszystko. Nazywano ją salonową, łatwą, słodką i tanią; dowodzono, że to "jakieś rozwodnione popłuczyny po romantyzmie” (Kisielewski). Eduard Hanslick nazwał "Koncert skrzypcowy" "muzyką cuchnącą”, zaś Alfred Einstein określił "Trio fortepianowe" mianem "wyuzdanego »patetyzmu«". Niemiecki badacz zarzucał Czajkowskiemu "paplanie” i obnażanie uczuć "bez najmniejszej żenady”, a także brak umiejętności "panowania nad formą” z powodu ulegania "chorobliwej nerwowości”. Doceniał co prawda umiejętność "wywoływania najwyższego napięcia” i "rozkwitanie melodiami pełnymi świeżości”, ale punktował jednocześnie "tanie chwyty” i "nieznośne wulgaryzmy”.
Podobne zarzuty czynił kompozytorowi jeden z czołowych europejskich muzykologów ubiegłego wieku Carl Dahlhaus: "Patos teatralny byłby jeszcze znośny, gdyby zatrzymał się na poziomie afektu, zamiast piąć się do wyżyn ideału”. Dahlhaus dowodził, "czym prostota różni się od trywialności, sentyment od »sentymentalności«, pełne wyrazu piękno od kiczu”. Zarzucał Czajkowskiemu, że w jego muzyce "schemat występuje w roli tego, co uzyskane z trudem” i przekonywał, że w V Symfonii "ziemski popęd, dolce con molto espressione, drapuje się w szaty niebiańskiej miłości”.
Czyni się Czajkowskiemu zarzuty i innej natury. Amerykański muzykolog Malcolm Brown podkreśla, że takie epitety, jak "histeryczny”, "zniewieściały” czy "słaby formalnie” zyskały popularność wówczas, gdy zaczęto otwarcie pisać o homoseksualizmie Rosjanina. Czy zatem Czajkowski-kompozytor miałby się dziś przeistoczyć w Czajkowskiego-celebrytę i spowiadać ze swego życia intymnego? Czy życie to miałoby czynić jego twórczość ułomną?
Okazuje się, że zgody nie ma nie tylko co do oceny wartości utworów rosyjskiego kompozytora, lecz także, jeśli chodzi o ich naturę. Dyrektor Filharmonii Narodowej Jacek Kaspszyk podkreślał w Dwójce "wyjątkową dyskrecję Czajkowskiego w ujawnianiu wewnętrznego bólu", umiejętność nieepatowania własną tragedią. Z kolei krytyk muzyczny i dyrygent Piotr Deptuch nazywa bohatera audycji "jednym z najbardziej ekshibicjonistycznych kompozytorów w historii muzyki, obok Gesualda".
Jak widać, Piotr Czajkowski należy do tych twórców, o których wypowiedzieć można porządnie uzasadnione, a skrajnie różne opinie. Czy zatem autor "Eugeniusza Oniegina" był jednym z największych muzycznych romantyków, twórcą wysublimowanej "mowy dźwięków” i genialnym ojcem rosyjskiej muzyki narodowej, czy może wielkim grafomanem, którego gigantyczne muzyczne pejzaże od kilku dziesięcioleci wypaczają gusta naiwnych melomanów?
Zapraszamy do wysłuchania audycji "W kontrapunkcie, czyli za i przeciw", którą przygotowali i poprowadzili Marcin Majchrowski i Piotr Matwiejczuk.
mm/jp