Sol Gabetta nadal gra na wiolonczeli zbudowanej w 1759 roku przez Giovanniego Battistę Guadagniniego, gdyż zawsze miała poczucie, że używając jej "jest wielką szczęściarą” - robi to już od dziesięciu lat.
- Dla mnie brzmienie jest czymś znacznie więcej… to także moja dusza, osobowość przemawiająca przez dźwięk. Wtedy ten instrument nie był na odpowiednim poziomie, dużo pracy kosztowało mnie doprowadzenie go do idealnego brzmienia, które wymyśliłam dziesięć lat temu. Myślę, że jest w nim też jeszcze większy potencjał – oceniała artystka, która wystąpiła w środę na Festiwalu Wratislavia Cantans.
Opowiadała w radiowej Dwójce, że zaangażowała nawet specjalistę, by dowiedzieć się, kto wcześniej grał na wiolonczeli, poznać jej historię. Dodała, że przez wiele lat nikt jej nie używał. Co więcej, jest to mały instrument, wcześniej znajdował się w Azji - gdzie ludzie nie są wysocy. Ponieważ Gabetta posiada podobne warunki fizyczne, uważa to za przyczynę tego, że tak dobrze gra się jej na tej wiolonczeli.
- Zawsze, kiedy próbowałam grać na większych instrumentach, musiałam z nimi walczyć. Uważam, że to ważne, by człowiek dominował nad tym, co znajduje się w jego rękach, bo jeśli nie potrafisz dominować nad instrumentem, on zdominuje ciebie – oceniała.
Swoją przygodę z muzyką zaczynała od skrzypiec, a uczyła się wzorując się na swoim starszym bracie. Później jednak w szkole przeszła do grupy wiolonczelowej. Gdy usłyszała grany przez Christine Walewską koncert Dvořáka na ten instrument, zakochała się w jego dźwięku. – Kiedy ją wtedy usłyszałam, po raz pierwszy powiedziałam, że marzę o tym, by grać tak jak ona. To brzmienie było ciepłe, bardzo osobiste i wydaje mi się, że nawet teraz ten ideał dźwięku, do którego dążyłam mając sześć lat, jest we mnie do dzisiaj – wspominała.
Gdy ktoś ją pyta, skąd pochodzi, nie potrafi odpowiedzieć, gdyż opuściła Argentynę w wieku 10 lat. Jej ojciec jest Włochem, ale poprzednie pokolenie z jego strony pochodziło z Argentyny, mama, chociaż jest w stu procentach Rosjanką, urodziła się we Francji – Ja od dziesięciu lat mieszkam w Genewie i czuję się tu bardzo dobrze. Pod wieloma względami czuje się Włoszką – podkreśliła Sol Gabetta.
Rozmawiał Grzegorz Chojnowski.
pp/mc