Niektórzy nazywają muzykę The Necks doom jazzem, inni - nie bez racji - szukają odniesień do minimalizmu, zaś sami członkowie tria (pianista Chris Abrahams, kontrabasista Lloyd Swanton i perkusista Tony Buck) dają słuchaczom pełne prawo do wymyślania własnych określeń. Ale sami przywołują w rozmowie tylko jeden najprostszy termin: long music. DŁUGA muzyka.
- W naszej muzyce w dużej mierze chodzi o dźwięk na bardzo podstawowym poziomie. Nic nie zmieniamy i nie dokładamy kolejnych warstw zbyt szybko, żeby skupić się na dźwięku. Również nasze upodobanie do problemu czasu - dokładanie kolejnych elementów w relacji do przestrzeni i do innych dźwięków - sprawia, że zespół brzmi właśnie tak - wyjaśniał w Dwójce perkusista Tony Buck. - Nie spieszymy się, by brzmieniowe właściwości muzyki mogły przemówić i rezonować z wszystkim, co się w danej chwili dzieje. Zresztą, jeśli nawet klocki, z których budujesz, są bardzo proste, można z nich złożyć całkiem skomplikowane konstrukcje dźwiękowe - podkreślił.
Co ciekawe, The Necks należy do nielicznych zespołów, które powstały w wyniku... lektury. Otóż w połowie lat 80. basista Lloyd Swanton natrafił na książkę nowozelandzkiego muzykologa Christophera Smalla "Muzyka, społeczeństwo, edukacja", po której przeczytaniu postanowił założyć niezwykłe trio. - Small uświadomił mi, że zachodnia klasyka, którą wtedy uprawiałem, to mały wycinek ogromnego muzycznego uniwersum. Dowiedziałem się też, że istnieją liczne kultury, w których liczy się sam proces tworzenia muzyki, a nie jego rezultat. Te dwie idee dały początek The Necks - wyjaśnił Swanton.
W "Rozmowach improwizowanych" Tomasza Gregorczyka i Janusza Jabłońskiego wziął oczywiście udział także pianista zespołu Chris Abrahams.
mm, pg