- Moje pokolenie wychowywało się przed telewizorem pokazującym program "Leave it to Beaver" o perfekcyjnej amerykańskiej rodzinie - opowiadał w audycji "Rozmowy improzowane" David Krakauer. - Matka, ojciec, dwójka dzieci i teksty o moralności. Mówiło się, że komuniści piorą mózgi, ale z dzisiejszej perspektywy widzę, że nam też zrobiono niezłe pranie mózgu za pomocą dyrdymałów o modelu doskonałej rodziny, który tak naprawdę funkcjonował tylko w jednym miejscu – w telewizji. Dorastałem, uświadamiając sobie, że jestem nikim – nie mam historii, nie mam przeszłości, mam tylko :"Leave it to Beaver", "Donna Reed Show" i inne programy telewizyjne, którymi karmiono nas w pierwszej połowie lat 60. Czułem się pusty. Zanurzenie w tradycji klezmerskiej było dla mnie bardzo ważne, było lekarstwem na tę pustkę - wyjaśniał w rozmowie z Tomaszem Gregorczykiem i Januszem Jabłońskim
Tradycyjna muzyka żydowska jako lekarstwo? Zdarzało się, że terapia miała charakter szokowy:
- Graliśmy razem z Frankiem Londonem i zespołem Klezmatics na bardzo wielu weselach. Pamiętam, jak raz przy muzyce chasydzkiej jeden facet zaczął tańczyć kazaczoka, po czym podpalił sobie kapelusz i tańczył dalej, żeby pokazać, jak długo wytrzyma z taką pochodnią na głowie - wspominał Krakauer.
Na szczęście nasz gość miał ze sobą instrument i udało nam się go namówić na małe warsztaty klarnetowe. Jeden z najwybitniejszych klarnecistów na świecie zademonstrował, jak pracował nad elementami, które dziś są jego znakiem firmowym i największą tajemnicą: glissando i altissimo.
Zapraszamy do wysłuchania audycji.
jamsession@polskieradio.pl