Najdroższą perkusją świata okazał się instrument Keitha Moona z zespołu The Who. Bębny zostały sprzedane za 250 tys. dolarów. Cenę dodatkowo podniósł zapewne fakt, że jest to jeden z niewielu instrumentów, które po Moonie się ostały, gdyż muzyk niemal wszystkie swoje gary niszczył.
Ale to nie koniec perkusyjnych cudów. Ukochana perkusja Lenny’ego Kravitza jest tak designerska, że przypomina przezroczyste donice, a bębniarz Dream Theatre, czyli Mike Portnoy ma tak rozbudowany zestaw, że innych perkusistów z pewnością wpędza w kompleksy. Przez dziennikarzy Czwórki, Kamila Jasieńskiego i Romka Wójcika symptom ten zdiagnozowany nawet został jako "słynny kompleks Potnoy’a".
Istnieją też perkusje z ciasta, czyli ciasto-perkusje, a także koszulki-perkusje, czyli t-shirty z nadrukowanymi bębnami i odpowiednim okablowaniem. – To propozycja dla tych, którzy nie potrafią grać na normalnej perkusji – tłumaczy Jasieński. – Uderzamy się w klatkę piersiową i wychodzi z tego normalny dźwięk "pam, pam, pam"…
Wymyślono także miniperkusje "palcowe". – Malutkie urządzonko, które służy chyba głównie do denerwowania współpracowników – definiuje Jasieński. – Gra się na tym palcami, a generuje dość głośny dźwięk.
Więcej o przedziwnych, niezwykłych, fantazyjnych, bądź po prostu legendarnych instrumentach dowiesz się, słuchając całej rozmowy w "Poranku".
(kd)