- Podwyżka cen w 1970 roku została wprowadzona w niedzielę 13 grudnia, więc niewątpliwie jakieś fatum nad ta datą w naszych najnowszych dziejach wisi - stwierdził doktor Łukasz Kamiński, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN.
Zdaniem gościa redaktor Zuzanny Dąbrowskiej to, co wydarzyło się 40 lat temu było efektem dramatycznej próby poprawy sytuacji gospodarczej ze strony ówczesnej ekipy kierowanej przez Władysława Gomułkę.
13 grudnia 1970 roku na polecenie Zenona Kliszki zablokowano Stocznię Gdańską im. Lenina, a do próbujących z niej wyjść na ulicę robotników, wojsko otworzyło ogień. Fala strajków rozlała się na całe Wybrzeże, przybierając charakter powstania robotniczego.
- W ciągu jednego dnia, 17 grudnia ginie dwie trzecie ofiar wydarzeń grudnia 1970 roku - mówił Kamiński.
Można zakładać, że doszło wówczas do tragicznego zbiegu okoliczności. Jednak według Kamińskiego istnieją przesłanki, że masakra do której wtedy doszło była świadomą decyzją ówczesnych władz.
Stoczniowcy przed gmachem dyrekcji Stoczni Gdańskiej im. Lenina, 14.12.1970 r.
Wielu historyków podkreśla, że bunt robotników został w pewien sposób wykorzystany do tego, aby przeprowadzić zmiany na samych szczytach władzy. Zmian w biurze politycznym PZPR.
- Niewątpliwie wiele elementów, wiele poczynań różnych osób z ówczesnej elity władzy wskazuje na to, iż wkrótce po wybuchu pierwszych protestów postanowiono wykorzystać ta sytuację do zmiany pierwszego sekretarza partii – mówił gość Jedynki.
Potrzebny był sygnał z Moskwy. Ten sygnał dość szybko za pośrednictwem Piotra Jaroszewicz napłynął.
- Ci, którzy byli zainteresowani zmianą lidera partii mieli otwartą drogę ku temu – stwierdził doktor Łukasz Kamiński.
Aby posłuchać całejrozmowy, wystarczy kliknąć na dźwięk "Łukasz Kamiński" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
Polecamy również serwis GRUDZIEŃ 70
(mb)
***********
Zuzanna Dąbrowska: Moim gościem jest dr Łukasz Kamiński, dyrektor Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej. Witam pana.
Dr Łukasz Kamiński: Dzień dobry.
Z.D.: Dzisiaj w wywiadzie prasowym marszałek senatu, dawny opozycjonista Bogdan Borusewicz powiedział: nie lubię tego miesiąca, nie lubię polskiego grudnia i to nie jednego. To rzeczywiście jest dramatyczny moment w naszej historii. Dzisiaj, w tych dniach mija 40. rocznica wybuchu buntu robotniczego na Wybrzeżu. Pamiętamy też o pacyfikacji kopalni „Wujek”, o stanie wojennym. Dlaczego tak się złożyło w naszej historii, że te grudnie są takie dramatyczne, jak pan sądzi?
Ł.K.: No nie wiem, tu jest jeszcze dodatkowa zbieżność, że w obu przypadkach chodzi o 13 grudnia, bo podwyżka cen w 1970 roku została właśnie wprowadzona w życie w niedzielę 13 grudnia, więc niewątpliwie jakieś fatum nad tą datą w naszych najnowszych dziejach wisi, z tym, że są to dwie odrębne sytuacje i dzisiaj zapewne skupiamy się właśnie na tej okrągłej rocznicy grudnia 70 roku, która była efektem takiej dość dramatycznej próby poprawy sytuacji gospodarczej ze strony ówczesnej ekipy kierowanej przez Władysława Gomułkę.
Z.D.: Wybuch był spontaniczny, tak jak pan wspomniał, 13 grudnia ogłoszono podwyżkę cen żywności, to była uchwała Rady Ministrów, potem obradowało plenum KC PZPR, gdzie właśnie omówiono sytuację ekonomiczną, i 14 grudnia robotnicy zebrali się w Stoczni Gdańskiej, pod budynkiem dyrekcji wybuchł bunt. Ale wielu historyków podkreśla, że ten spontaniczny bunt został w pewien sposób może wykorzystany, był okazją do zmian na szczytach władzy, do zmian w biurze politycznym PZPR.
Ł.K.: Niewątpliwie wiele elementów, wiele poczynań różnych osób z ówczesnej elity władzy wskazuje na to, iż wkrótce po wybuchu pierwszych protestów postanowiono wykorzystać tę sytuację do zmiany przede wszystkim pierwszego sekretarza partii. Tutaj potrzebny był sygnał z Moskwy. Ten sygnał dość szybko za pośrednictwem Piotra Jaroszewicza napłynął, tak więc ci, którzy byli zainteresowani zmianą lidera partii, mieli otwartą drogę ku temu.
Z.D.: Te dni bardzo dramatyczne, w Trójmieście przede wszystkim, to są manifestacje, to jest także udział studentów w manifestacjach robotniczych, ale to chyba najbardziej wstrząsający moment, kiedy oddano strzały do ludzi jadących do pracy w Gdyni. Dlaczego władza zdecydowała się na tak dramatyczny krok? Jeszcze w pozwoleniu wydanym przez biuro polityczne na używanie broni Gomułka mówił o strzelaniu w nogi, tymczasem w Gdyni stało się tak, że doszło do masakry wobec bezbronnych ludzi, którzy po prostu jechali do pracy.
Ł.K.: No, to musimy do tego dodać jeszcze sytuację z tego samego dnia 17 grudnia, w ogóle w ciągu tego jednego dnia 17 grudnia ginie 2/3 ofiar wydarzeń grudnia 70 roku. Możemy zakładać, oczywiście, iż doszło po prostu do tragicznego zbiegu okoliczności, zwłaszcza w Gdyni, natomiast istnieją przesłanki, iż w jakimś stopniu ta masakra mogła być świadomą decyzją władz. Jeśli do obrazu sytuacji dodamy to, iż już w całym kraju wówczas zaczynają się protesty, już 16 grudnia na ulice wychodzą młodzi ludzi w Krakowie, zaczynają się demonstracje w Białymstoku, przygotowane są manifestacje i strajki w innych miejscach, możemy zastanawiać się, czy ta masakra nie miała właśnie zaprzestać, przerwać tego rozwoju wydarzeń, który mógł się wyrwać spod kontroli. Niewątpliwie 17 grudnia rano taki obraz sytuacji właśnie rysowano podczas telekonferencji komendanta głównego Milicji Obywatelskiej z jego wojewódzkimi odpowiednikami.
Z.D.: Do tej pory mimo tego, że minęło 40 lat, nie udało się ustalić odpowiedzialności osób czy może nie udało się sądownie ustalić odpowiedzialności osób, które wydawały wtedy rozkazy. Sądzi pan, że to się jeszcze uda?
Ł.K.: Mam taką nadzieję. Ostatnie zapowiedzi głosiły, iż proces po kilkunastu latach zbliża się do końca i być może doczekamy już nie tylko osądu historyków, który jest jasny i wskazuje na konkretne osoby, które są odpowiedzialne za tę masakrę, ale także doczekamy się oceny prawnej.
Z.D.: A czy sądzi pan, że te wydarzenia były pierwszą lekcją i nauczką dla Solidarności z roku 80, która powstała też na Wybrzeżu?
Ł.K.: Niewątpliwie nie była to lekcja pierwsza, ale chyba najistotniejsze, i bardzo wiele pewnych elementów wspólnych z wydarzeniami zarówno grudnia jak i, o czym zapominamy, stycznia 71 można odnaleźć w tym, co wydarzyło się w sierpniu 80 roku.
Z.D.: Bardzo dziękuję za tę rozmowę. Moim gościem był dr Łukasz Kamiński, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN.
Ł.K.: Dziękuję.
(J.M.)