Śląsk najczęściej pokazywany jest przez filmowców przez pryzmat patologii i biedy. Czy jednak taki wizerunek regionu nie jest krzywdzący dla jego mieszkańców? Jak tłumaczy Andrzej Mastalerz, podczas powstawania filmu nie zwraca się uwagi na to, by kogoś nie urazić. – Ważne jest to, by obraz był prawdziwy, a ten film jest jak najbardziej prawdziwy – zauważa aktor.
Jego zdaniem, obraz Śląska, z którym sie spotykamy, z czegoś wynika. Wie o tym bardzo dobrze, ponieważ sam się tam wychowywał. – To jest bardzo "trudny" region, w którym ogniskuje się szereg problemów dotyczących naszego społeczeństwa. Tam to wszystko widać jak na dłoni – mówi. - Istniejący stan patologiczny jest w tym wypadku punktem wyjścia do opowiedzenia historii - dodaje.
A jest to historia wyjątkowo emocjonująca. Film opowiada bowiem o losach rodziny, której w jednej chwili wali się cały świat. Przykładna matka i żona, po tym jak mąż traci pracę w kopalni, zaczyna zarabiać jako prostytutka. Jak podkreśla aktor, jest to przede wszystkim film o miłości i ludzkiej godności. To drugie uważa on za temat bardzo "niewygodny" i dlatego rzadko poruszany przez twórców. – Jest to także obraz o chęci przetrwania i o tym, co jesteśmy w stanie zrobić, by tę rodzinę zachować - dodaje.
"Ewa" wchodzi na ekrany polskich kin 23 września.
Więcej o filmie w rozmowie Kasi Dydo z Andrzejem Mastalerzem.
ap