Tym razem autorzy audycji "Sumertime" w dwójkowym cyklu "Jamsession", Tomasz Grzegorczyk i Janusz Jabłoński, postanowili zająć się trudnym tematem ekologii w muzyce, a w jazzie w szczególności. Jak ekologia, i czy w ogóle, odzwierciedla się w jazzie?
Zainteresowanie muzyków jazzowych ekologią datuje sie już od końca lat 50. Dobrym przykładem może być tu album Sonnego Rollinsa "Freedom Suite" (1958 r.). W roku 1998 Rollins powrócił do tej tematyki albumem "Global Warming".
Co mogą zrobić jazzmani zainteresowani tą tematyką, oprócz nadawania swoim kompozycjom tytułów nawiązujących do ekologii (jak np. "Mind eccology" z płyty Johna McLaughlin’a i Shakti Shankara "Natural elements")?
W nieco lepszej sytuacji od instrumentalistów, są wokaliści. Mogą napisać piosenkę z tzw. ekotekstem. Za pierwszy hymn ekologiczny można właśnie uznać piosenkę Marvina Gaye’a "Mercy, Mercy Me (The Ecology)" z 1971 r., rozpropagowaną później w znakomitej "saksofonowej aranżacji" jednego z gigantów jazzu, Rahsaana Rolanda Kirka.
Problemem braku dostępu do pitnej wody, szczególnie dotkliwie odczuwanego w Afryce, zajął się na swojej płycie "Water Alert" (2006 r.) francuski kontrabasista Henri Texier (nota bene, większość utworów na rzeczonej płycie ma w tytule słowo "woda"). O tych problemach mówi też okładka jego płyty.
Czy oprócz ekologicznych tytułów, tekstów i okładek albumów istnieją jakieś głębsze związki jazzu i ekologii?
Tak. Podjęto nawet szereg ambitnych projektów pisania ekologicznej muzyki programowej. O jednym z nich opowiadał w audycji nowojorski gitarzysta jazzowy Brat Shepik (było to przypomnienie rozmowy z października ubiegłego roku). Jego album "Human Activity Suite" został zgodnie uznany przez krytyków za najbardziej ekologiczna płytę w historii muzyki jazzowej. Brad Shepik mówił o założeniach swojego projektu: "Chciałem poświęcić wszystkim kontynentom po jednym utworze, wykorzystując elementy oryginalne z tradycji muzycznych każdego z nich. Następnie napisałem kompozycję tytułową oraz utwory traktujące o węglu i oceanie. Lubię ten projekt, bo po raz pierwszy tworząc muzykę trzymałem się jakiegoś programu…"
Z albumu można się dowiedzieć m. in. o problemach, na które media nie zwracają specjalnej uwagi, jak np. o wielkiej pacyficznej plamie śmieci.
Jak się wydaje najbardziej ekologicznym polskim albumem jest recyclingowa płyta "Works For Scrap Metal" (2007 r.) grupy Hati.
Przed jej nagraniem muzycy z Hati chodzili po śmietniskach i zbierali różnie ciekawie brzmiące przedmioty m. in. metalowe puste beczki po olejach napędowych, puszki, stare termosy (na użytek płyty zrobiono z nich grzechotki). Podczas nagrań używali również starych patelni, dzwonków z gwoździ, łańcuchów, nakrętek z wieczek od zniczy i innych "nietypowych instrumentów"
W programie poruszono również problem, co bardziej sprzyja środowisku naturalnemu? Muzyka utrwalana na albumach CD, czy sprzedawana w internetowych sklepach w formacie "mp3"? Ta ostatnia opcja reprezentowana była przez dwa utwory norweskiej kapeli "Food", zakupione właśnie w norweskim sklepie internetowym.
Oczywiście współczesna muzyka jazzowa komentuje również bieżącą sytuację i ekologiczne katastrofy. Przykładem może być tu longplay, zespołu Dirty Dozen Brass Band z 2006 r., którego tytuł powtarza pytanie, jakie zadawało swojemu rządowi miliony Amerykanów odnośnie sytuacji w Nowym Orleanie, po przejściu przez to miasto huraganu Katerina: "What's going on?", a na okladce zamieszczono zdjęcia zniszczonego miasta.
Zapraszamy do wysłuchania audycji.