Nie wiem, jak to jest, ale mamy tu nieprawdopodobną siłę koloru i harmonię, niepojętą magię, żadnego chaosu, ale żadnej też symetrii, nie trzeba mrugać ani mrużyć oczu, wzrok nieustannie się odradza, w spokoju i wytchnieniu. Człowiek zatrzymuje się przed obrazem Chardina odruchowo, tak jak zmęczony drogą wędrowiec, prawie tego nie zauważając, zasiada tam, gdzie napotka murawę, ciszę, zdroje, cień i orzeźwienie.
Tak o malarstwie Jean-Baptiste'a Siméona Chardina wypowiadał się w 1767 roku Denis Diderot. Opowieść o XVIII-wiecznym mistrzu scen rodzajowych i martwych natur przedstawiliśmy w audycji "W stronę sztuki".
mm/iż