Powstanie Warszawskie - serwis specjalny
- Powstanie musiało wybuchnąć, ponieważ taki był nastrój w Warszawie. Nastrój ulic i ten straszny nabój nienawiści. Ta ogromna siła, żeby złapać wroga za gardło. Tego się nie dało zahamować. Parę dni przed Powstaniem przewoziłyśmy grupą moich koleżanek nosze. Naszym punktem miała być szkoła, ul. Piękna 24. To było miejsce, gdzie miał być szpital. Otóż przewoziłyśmy nosze z jakiegoś punktu dorożką, a tych noszy było z piętnaście. Jakimiś kocami żeśmy je okręcały i jechałyśmy w stronę ul. Piusa. Na ulicy zatrzymał nas jakiś człowiek i powiedział "na litość Boską, przecież widać, że to są nosze. Schowajcie je lepiej!". Człowiek z ulicy! To był taki nastrój. No więc zawiozłyśmy te nosze jeszcze narzucając na nie coś dziwnego, ale właściwie to już było niemal otwarte wszystko - opowiadała Anna Przedpełska-Trzeciakowska.
Sanitariuszka wspominała, że już pierwszego dnia nie byli w stanie dostać się do punktu szpitalnego, ponieważ wzdłuż ul. Pięknej był silny ostrzał. Mieszkańcy kamienicy podjęli więc decyzję, że lokale od strony podwórka zostaną oddane dla rannych. - To było oczywiste. Wielki stół dębowy w naszym stołowym pokoju służył jako stół chirurgiczny - mówiła.
Anna Przedpełska-Trzeciakowska opowiadała, że w pierwszych dniach nie było zabitych. Jednak z każdym dniem było coraz gorzej: brakowało jedzenia, wody i broni. - Myśmy tych rannych musiały wykarmić i zorganizować taką infrastrukturę szpitalną. Robiłyśmy to chyba przyzwoicie - wspominała.
Czy rannych udało się przenieść na ul. Piękną 24? Jak sanitariusze sprowadzali rannych z pola walki? I co to znaczy, że Powstanie miało swój zapach? O tym w nagraniu audycji.
***
Audycja: Głosy z przeszłości
Przygotowała: Anna Lisiecka
Data emisji: 29.07-2.08
Godzina emisji: 12.45
Audycja powstała we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego.
am/pg