Album to kontynuacja tego, jak w XXI wieku może w nowej formie brzmieć elektro acholi.
Scena elektroniczna wschodniej i południowej Afryki prężnie rozwija się od ponad dekady. Kapsztad, Kampala czy Dar er Salaam to miasta, w których młodzi producenci w imponującym tempie tworzą nie tylko muzykę kwaito (house z naleciałościami tradycyjnych brzmień afrykańskich), ale przede wszystkim gqom i singeli – coś tak oryginalnego tak bardzo zafascynowalo Europejczyków, że ich reprezentanci pojawiają się w programach wielu festiwali (w Polsce od kilku lat na krakowskim Unsound). Zwłaszcza singeli – które inkorporuje takie tradycyjne style jak mchirku, sobene, taarab czy segere – promowane przez wytwórnię Nyege Nyege, charakteryzuje się obłędnie szybkim tempem, prostymi bitami i syntezatorowymi melodyjkami, doprowadzając do ekstazy młodych mieszkańców Ugandy i Durbanu.
Inicjatywa Nyege Nyege (a także festiwal) gromadzi wokół siebie zróżnicowanych twórców. Jednym z nich jest Otim Alpha, który na wydanym przed dwoma laty „Gulu City Anthems” wziął na warsztat aczolskie tradycyjne pieśni weselne i razem z producentem Leo Palayengiem przearanżował je na język muzyki elektronicznej, tworząc polirytmiczne taneczne bangery. A że tradycyjna muzyka aczolska przynosi sporo inspiracji – łączy w sobie ponad pięćdziesiąt tradycyjnych tańców, dziedzictwo kulturowe Ugandy, Sudanu, Konga, Kenii i Tanzanii – w tym roku Palayeng przygotował solowy album.
Jedną z jego inspiracji są historie mówione, przekazywane z pokolenia na pokolenie wśród ludów Luo; śpiewa o nich w tekstach (część jest po angielsku). Producent wychował się w tej tradycji, a jego album to kontynuacja tego, jak w XXI wieku może w nowej formie brzmieć elektro acholi, który jest efektem redukcji. Wykiełkowało, kiedy okazało się, że koszty zaproszenia orkiestr, które grały tę muzykę były zbyt drogie, więc w pojedynkę zaczęli je tworzyć młodzi producenci. W ciągu dnia zabawiali gości na ważnych uroczystościach (polecam sprawdzić kanał muzyka na Youtube), a wieczorami żądnych muzycznych doznań imprezowiczów na klubowych parkietach (w tym wspomniana impreza Nyege Nyege).
Otim Alpha wziął na warsztat aczolskie tradycyjne pieśni weselne i razem z producentem Leo Palayengiem przearanżował je na język muzyki elektronicznej, tworząc polirytmiczne taneczne bangery.
Album „Kono Wiye Ocung” to pochwała tańca – jego odmianę bwola wykonuje się przy różnych uroczystościach – a odświętnegocharakteru tancerzom dodają ogromne białe pióra na głowie, takie same jak to, które producent ubrał na zdjęciu zdobiącym okładkę albumu. Płytę charakteryzuje nieustannie pulsujący rytm z lekkim basowym podszyciem i cała masa dźwiękowych ornamentów. Bo chociaż na pierwszy odsłuch brzmi elektronicznie i syntetycznie, do stworzenia gęstej dźwiękowej tkanki Palayeng wykorzystał takie tradycyjne instrumenty jak nanga (zwana też harfą afrykańską), adungu, kalimbę, likembe, skrzypce, bębny aczolskie, tykwę i zelektryfikowane bity, a wszystko zabarwił charakterystycznym brzmieniem midi. Materiał jest bardzo syntetyczny, ale kryje się w nim masa dźwiękowych detali, chwytliwych melodyjek, zaśpiewów czy prostych akordów przełożonych na zelektryfikowaną formę.
Zaskakująco spójny elektroniczno-akustyczny mariaż. Nie aż tak futurystyczny, jak frenetyczne singeli czy mroczny gqom, ale w wielu momentach jest mu całkiem blisko do polskiego disco (fakt, może tego w najbardziej kiczowatej odmianie). Kto wie, może na uroczystościach i imprezach nad Wisłą całkiem nieźle by się sprawdził? O ile jeszcze takie „Ature Me Deyo” albo „Kono Wiye Ocung” na polskie wyczucie rytmu może być za szybkie, to „Boo Piny” albo „Pi Laber Weko Aceto Ulayah” brzmi bardziej swojsko i przypomina dyskotekowe szlagiery z drugiej połowy lat 90. Chociaż album jest trochę przydługi, urzeka jego wielowarstwowa konstrukcja, złożona z szeroko i barwnie zaaranżowanych instrumentów w syntetycznej formie. Szkoda, że ukazał się niezależnie, jedynie w wersji cyfrowej, przez co pewnie nie zyska należytej promocji. A powinien: Palayeng nie odkurza tradycji, ale w błyskotliwy sposób nadaje jej nowe życie. I przy okazji w nowym muzycznym języku opowiada światu o frapującej muzycznej tradycji Aczoli.
Jakub Knera
Leo Palayeng
Kono Wiye Ocung
[wyd. własne 2019]
Ocena: 4/5
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.