Waldemar Krzystek zaraz po doskonałym i śmiałym debiutanckim filmie "W zawieszeniu" (1987) postanowił pójść za ciosem i szybko przystąpił do pracy nad kolejnym obrazem. W Studiu Filmowym Zodiak dostał od przełożonego, Jerzego Hoffmana, propozycję zaadaptowania opowiadania Sławomira Sosnowskiego "Wyspy samotne".
- Dostałem do zrobienia nowelę, w której dwie osoby skaczą do wody i mówi się o nich, że to szczury - pierwsze uciekają - wspominał Waldemar Krzystek w audycji Ewy Stockiej-Kalinowskiej w Polskim Radiu. - Ja mówiłem, że to nie tak - że to cały naród wyjeżdża, to jest pierwsza fala emigracji, porywane samoloty. Przerobiłem ten scenariusz, do tej wersji, która jest obecnie - dodawał.
13:32 waldemar krzystek___v2017017446_tr_5-5_14426484ae40283b[00].mp3 Waldemar Krzystek o znaczeniu drugiego filmu w karierze. "Waldemar Krzystek". Audycja Ewy Stockiej-Kalinowskiej z cyklu "Zapiski ze współczesności". (PR, 12.12.2007)
Taki scenariusz nie miał jednak szans przejść przez sito cenzury, ale wstawiennictwo Hoffmana pomogło i Krzystek dostał zgodę oraz pieniądze na realizację filmu.
Wszyscy do szalup
Historia przedstawiona w "Ostatnim promie" to jedynie kilka dni z życia Marka Ziarno (Krzysztof Kolberger), polonisty uczącego w liceum. Wsiada on w Świnoujściu na prom wycieczkowy po portach bałtyckich, ale nie interesuje go - z resztą pozostałych bohaterów również - wycieczka ani zwiedzanie. Poznajemy kolejne historie i motywacje pasażerów, którzy chcą uciec z kraju, wysiadając w pierwszym możliwym porcie. Natomiast Ziarno ma inne plany - musi przemycić na Zachód tajne dokumenty "Solidarności", a następnie wrócić do Polski. Trudno powiedzieć, co jest trudniejsze, ponieważ służba bezpieczeństwa już wysłała za nim swoich ludzi.
Podczas rejsu kapitan odbiera tajny telegram z rozkazem powrotu do kraju z powodu wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Gdy wiadomość ta wychodzi na jaw, jedni w strachu chcą uciekać szalupą, inni próbują obalić kapitana i zmusić do dalszego płynięcia na Zachód. Wtedy jednak do promu dopływają niemieckie kutry i informują o prawdziwej sytuacji w Polsce. Emigrantom oferują ratunek, pracę i pomoc socjalną.
Wszyscy więc biegną po bagaże. Na palcach jednej ręki można policzyć tych, którym zabrakło odwagi na skok z wysokiej burty do zimnego morza.
Szaleństwo inflacji
Waldemar Krzystek oprócz problemów z cenzurą na początku, mierzył się jeszcze z całą serią przeciwności losu podczas produkcji. Na szczęście sytuacja polityczna umożliwiła dokończenie filmu bez ingerencji władzy w treść.
- Na koniec nie miałem już problemów z cenzurą - przyznawał reżyser w Polskim Radiu. - Kiedy mieliśmy robić kolaudację, to był ostatni dzień działania cenzury na Mysiej i pan cenzor tylko przez ciekawość przyszedł zobaczyć ten film, o którym się tyle mówiło. Ale już nie miał prawa nie dopuścić tego filmu do rozpowszechniania - wspominał.
Trzeba pamiętać, że Krzystek kręcił "Ostatni prom" w czasie poważnego kryzysu gospodarczego w Polsce. Z powodu szalejącej inflacji budżet filmu skończył się jeszcze przed nakręceniem zdjęć, na szczęście przyznano mu dodatkowe środki. Natomiast na planie zdjęciowym dochodziło do niebezpiecznych sytuacji, podczas realizacji ryzykownych scen skakania do morza z promu.
- W czasie zdjęć dwa razy prawie doszło do wypadków śmiertelnych na planie filmu - opowiadał Waldemar Krzystek w Polskim Radiu. - Wszyscy polscy kaskaderzy występowali w tym filmie. Jeden wypadek to, gdy kaskader cudem uniknął wciągnięcia przez śrubę kutra, a drugi to zderzenie szalupy z naszym promem - mówił reżyser.
az