"Pragnę też, żebyście się nie smucili i nie płakali. Nie wolno. Przecież musiałem kiedyś odejść do Ojca, i wy wszyscy tam też dojdziecie i wtedy znów będziemy mieli sobie dużo do powiedzenia. A więc uśmiechnijcie się" - zapisał prezydencki kapelan w swoim testamencie.
- I moja mama, i mój brat, i ja, jeśli kiedyś w życiu spotkaliśmy świętego człowieka, to był to ksiądz Roman - powiedział Jarosław Kaczyński.
Ks. Roman Indrzejczyk był kapelanem prezydenta Lecha Kaczyńskiego od 2005 roku.
Kościół Dzieciątka Jezus na warszawskim Żoliborzu, to ostatnia parafia, w której pełnił posługę.
W czasach PRL współpracował z działaczami opozycji solidarnościowej. Na jego plebanii wykłady prowadził Jacek Kuroń. W salkach katechetycznych zbierała się Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność". Funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa próbowali za to podpalić Jego kościół.
Ks. Indrzejczyk dwukrotnie był krajowym duszpasterzem służby zdrowia.
Na pogrzebie zgodnie z wolą zmarłego, nie było homilii i przemówień. Przeczytano jedynie ostatnie zdanie z testamentu ks. Indrzejczyka: - W wieczności będę o was pamiętał, pozdrawiam serdecznie, żyjcie szczęśliwie, a łaska Boga niech będzie z wami.
Ks. Indrzejczyk miał 81 lat.
Pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Spoczywa na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.