Co tu dużo gadać: jestem poznańską pyrą.
Funkcjonuje także określenie: "pyrus". Powoduje to automatycznie, że każde moje (zbyt rzadko zresztą doświadczane) zwycięstwo jest "pyrusowym zwycięstwem".
Jeśli wiesz, gdzie stoi "pedet", grają organy Ladegasta, uważasz, że tak naprawdę Malta jest tylko jedna, a na lody jeździsz do Puszczykowa (rowerem - nie ma innej opcji) - toś mi brat. Możesz pożyczyć u mnie dychę. Ale do kiedy? Bo mam napięty budżet. Czuj duch Gościu tej...