- Kamil Siwiński rzucił swoje warszawskie życie i pracę w korporacji - wyjechał na północ Norwegii.
- Wraz z dziewczyną zatrudnił się jako pomoc w lodowym hotelu.
- W Alte, gdzie mieszkali, temperatura spadała czasem do -30 stopni.
- Największym problemem była noc polarna, o której nawet Norwedzy mówią, że do niej nie da się przyzwyczaić.
Kamil Siwiński pracował jako kierownik projektów w jednej z firm telekomunikacyjnych, jego dziewczyna była adwokatem. W ich życiu przyszedł czas, w którym zapragnęli odpocząć od życia pod presją czasu i niekończących się obowiązków. Ruszyli samochodem na daleką północ, za koło polarne.
- Przygotowując się do wyjazdu, szukaliśmy miejsc, w którym chcielibyśmy pobyć. Trafiło na Alte, północnonorweskie miasteczko - zdradza Kamil Siwiński. - Tam mieszkaliśmy, a pracowaliśmy nieco dalej. Codziennie jeździliśmy do Sorrisniva do pracy w lodowym hotelu. Zatrudnienie tam dostaliśmy, jeszcze będąc w Polsce. Wysłaliśmy nasze wspólne CV, opisaliśmy umiejętności, choć dużo doświadczenia w takiej pracy nie mieliśmy.
Praca w lodowym hotelu
Ciekawostką jest, że Kamil nienawidzi zimna, a mimo to zdecydował się spędzić kilka miesięcy w tak mroźnych warunkach. - Czasami temperatura spadała poniżej [minus] 30 stopni, a jak było -10, to chodziliśmy w rozpiętych kurtkach - zdradza. - W lodowym hotelu najwyższa temperatura to -5 stopni. Na szczęście my pracowaliśmy głównie w dobudowanym obok niego hotelu całorocznym, gdzie było ciepło.
12:25 czwóka pierwsze słyszę 26.04.2024 siwiński 8.14.mp3 O życiu na północy Norwegii, pracy w lodowym hotelu i norweskim jedzeniu opowiada Kamil Siwiński (Pierwsze słyszę/Czwórka)
Kamilowi i Monice zależało, żeby uciec od cywilizacji, zostawić za sobą zgiełk miasta.
- Pojechaliśmy tam swoim autem. Przez Litwę, Łotwę, Estonię i Finlandię dotarliśmy na miejsce - opowiada.
Noc polarna - do niej się nie przyzwyczaisz
Większym wyzwaniem niż ogromny mróz okazała się noc polarna. Cały czas było ciemno, a przez około 3 godziny na dobę panował półmrok. - Do nocy polarnej nie da się przyzwyczaić - podkreśla gość Kamila Jasieńskiego. - My suplementowaliśmy witaminę D w ogromnych ilościach. Gdy po pracy chcieliśmy zrobić sobie 10 minut drzemki, to spaliśmy 4 godziny. Sami Norwedzy mówią, że do nocy polanej nie da się przyzwyczaić - na ten czas trzeba dać sobie taryfę ulgową.
Czytaj także:
W ciemne dni mieszkańcy Alte stawiają na sport - dużo biegają, chodzą i jeżdżą na nartach. - Niektórzy z nich mówią, że od nocy polarnej gorszy jest polarny dzień, bo wtedy w ogóle nie da się spać - mówi Kamil Siwiński.
Okazuje się, że nawet na dalekiej północy można spotkać rodaków. Kamil zdradza, że wśród hotelowych gości była tylko jedna osoba z Polski, ale krajanów spotkał w różnych gastronomicznych punktach miasta, w którym mieszkał.
Norweskie jedzenie nie zachwyciło Czwórkowego gościa, choć przyznaje, że zasmakowało mu mięso reniferów. - Ta kuchnia jest ciężka, mało warzyw, głównie mięso i ziemniaki. Królują puszki, jedzenie w proszku, mrożonki - mówi. - Tam większość produktów jest przetworzona. Nie przekonałem się też do słodyczy o charakterystycznym smaku lukrecji.
Sprawdź także:
Kamil i Monika przyznają, że już planują kolejną wyprawę, teraz w nieco cieplejsze rejony. Ich celem ma być m.in. południowoamerykańska Dominikana.
***
Tytuł audycji: Pierwsze słyszę
Prowadzi: Kamil Jasieński
Gość: Kamil Siwiński
Data emisji: 26.04.2024
Godzina emisji: 8.14
pj