Muzyka na ostatniej płycie "Poeci wyklęci" jest, poza autorskimi tekstami muzyków, ilustracją wierszy m.in. Iredyńskiego, Grochowiaka, Wojaczka, oraz Bursy. Do współpracy WU-HAE zaprosili m.in. młodego pianistę jazzowego Pawła Kaczmarczyka, oraz wokalistkę Kaję Karapilos.
- Nie jesteśmy poetami, ale wyklęci jesteśmy na pewno - opowiada w Czwórce Nohucki, podczas nagrań odpowiedzialny za kompozycje utworów i linie wokalu. - Poza tym wydaje mi się, że przynajmniej częściowo mamy podobne życiorysy i życiowe doświadczenia, jak ci poeci. Na warsztat wzięliśmy głównie teksty powojenne, z lat 50, bo są piękne i prawdziwe. Zresztą dobra poezja nie dezaktualizuje się bez względu na to, ile czasu od jej stworzenia upłynęło.
Część utworów, napisana do ich własnych wierszy, przedstawia m.in. Nową Hutę. - Zależy nam na tym, by zmieniać wizerunek tej dzielnicy na bardziej pozytywny - mówi Nohucki.
Za aranże utworów odpowiedzialny był oraz Antoni Dębski, jazzman, basista. - Pozostali muzycy mieli miliony pomysłów, trzeba było je "przegrabić", selekcjonować - mówi w "Stacji Kultura". - Współpracę nad płytą "Poeci wyklęci" wspominam bardzo miło.
Jak wspominają muzycy, od zarejestrowania pierwszych tracków było już wiadomo, że ta płyta ma dziwną moc przynoszenia pecha. - W samym środku nagrań zostaliśmy wyrzuceni ze studia nagraniowego w krakowskiej Nowej Hucie, które zajmowaliśmy przez siedem lat - wspomina "Bzyk". - Wówczas zaczęło się pasmo nieszczęść, bo ślady musieliśmy rejestrować w miejscach, które niekoniecznie się do tego nadawały, np. moja kuchnia.
W owej kuchni powstała m.in. piosenka "Fiński nóż", a pianino, które możemy w niej usłyszeć nagrywane było, jak wspominają artyści "niedaleko lodówki". - Ale na przykład perkusję nagraliśmy w zajezdni tramwajowej w Łagiewnikach - mówi Nohucki. - Tramwaje dopingowały nas zza siatki. Ale wszystko da się zrobić.
Dzięki temu muzykom udało się uzyskać wyjątkowe, specyficzne brzmienie. - Jesteśmy z niej bardzo zadowoleni - przyznają muzycy.
(kd)