Takiego ataku ze strony "wrogów systemu" władze PRL-owskiej telewizji z pewnością się nie spodziewały. W 1985 roku grupa należących do Solidarności naukowców z Torunia "włamała się" na antenę pierwszego programu. Historia stała się kanwą dla fabuły filmu "Hakerzy wolności", którego reżyser był gościem "Stacji Kultura" 31 sierpnia.
– Chciałem podziękować tym ludziom z Solidarności za to, że wywalczyli wolność – podkreśla Marcin Gładych. Gość Kasi Dydo i Kuby Kukli dzień po premierze filmu wyjawił, co skłoniło go do nakręcenia ekranizacji tej fascynującej historii.
Dzięki specjalnej aparaturze w 1985 roku grupa "wywrotowców" z inicjatywy Zygmunta Turły "włamała się" na antenę reżimowej TVP i w czasie "Dziennika Telewizyjnego" wyemitowała dwa hasła: "Bojkot wyborów naszym obowiązkiem. Solidarność Toruń" i "Dość podwyżek cen, kłamstw, represji. Solidarność Toruń". Choć odbiorcami "komunikatu" byli tylko mieszkańcy Torunia, wieść o "akcji" szybko rozeszła się pocztą pantoflową.
– To dokonanie dziś wydaje się proste, ale technologicznie było niezrozumiałe dla SB – podkreśla Marcin Gładych. – To był jeden z pierwszych ideologicznych ataków – dodaje. Właśnie unikatowy charakter tego wydarzenia przekonał reżysera, że warto utrwalić je na taśmie filmowej.
Gładych o wyczynie toruńskich hakerów dowiedział się dopiero rok temu. Mając na uwadze zbliżającą się 30. rocznicę powstania NSZZ Solidarność szukał pomysłu na film, który w jego zamyśle byłby formą wyrażenia wdzięczności opozycjonistom w PRL. Ta historia wydała mu się szczególnie interesująca.
Pokaz premierowy był jak na razie jedyną okazją do obejrzenia "Hakerów wolności". Reżyser ma jednak nadzieję, że jego niezależna produkcja będzie miała szanse trafić do szerokiego grona odbiorców.
ap/ŁSz