"Metro 2033" i "Metro 2034" to postapokaliptyczne wizje, w których Glukhovsky przepowiada to, co mogłoby się wydarzyć, gdyby doszło do potężnego ataku zbrojnego i opisuje życie ludzi, chroniących się w moskiewskim metrze po wojnie jądrowej.
- To nie mój pomysł, konflikty zbrojne opisane w "Metrze 2033" opisali fani – opowiada pisarz w studiu Czwórki. – Specjalnie nie wchodziłem w szczegóły pisząc tą książkę. Jednak w tedy, gdy pisałem książkę, sytuacja na świecie przedstawiała się inaczej niż teraz, dziś są zupełnie inne konflikty, a za dwa lata rozkład sił może być jeszcze inny.
Książka stała się przyczynkiem do stworzenia projektu "Metro Uniwersum", w którym uczestniczą różni pisarze z wielu stron świata, osadzając swoje historie w realiach "Metra 2033" i "Metra 2034". To swego rodzaju "globalna opowieść", której akcja rozgrywa się w różnych miejscach w tym samym czasie. - Jeden autor, jedno miasto, jedno metro - podsumowuje Glukhovsky.
Najnowsza powieść Glukhovsky’ego, która ukazała się właśnie w polskich księgarniach, nosi tytuł "Czas zmierzchu".
- Główny bohater jest tłumaczem, który dostaje zlecenie na przetłumaczenie pewnej książki – opowiada Glukhovsky. – Okazuje się, że chodzi o fragmenty hiszpańskiego dziennika z XVI wieku, który zawiera przepowiednie, a te z czasem zaczynają się spełniać. Trzęsienie ziemi, tsunami to kolejne etapy końca świata. Im bardziej tłumacz ulega fascynacji księgą, tym śmielej tajemnicze bóstwa Majów przenikają do współczesnej Moskwy.
Przerażające wizje z książki "Czas zmierzchu" zawierają pewne analogie do współczesnej rzeczywistości, ale tych autor zdradzić nie chce. – Ale zapewniam, że jeśli doczytacie do końca, będziecie mogli spać spokojne – żartuje Glukhovsky.
Więcej na temat najnowszych powieści Glukhovsky'ego dowiesz się, słuchając całej rozmowy w audycji "W cztery oczy".
(kd)