Choroby, wietrzna pogoda i źle przygotowany zeskok skoczni w Innsbrucku - to były czynniki, które miały duży wpływ na przebieg rywalizacji w trzecim konkursie Turnieju Czterech Skoczni. Ze względu na silny i zmienny wiatr rozegrano tylko jedną serię. Przez grypę w zawodach nie wystartowali Severin Freund i Michael Hayboeck.
Kamil Stoch poobijał się natomiast podczas upadku w serii próbnej, gdy na jednej z muld na zeskoku urwało mu się wiązanie mocujące lewą nartę.
W tych warunkach w pierwszej serii, która trwała wyjątkowo długo najlepiej poradził sobie Norweg Daniel Andre Tande. Nasi też dobrze: Kamil Stoch był 4. Maciej Kot - 6.,
Piotr Żyła - 7.
Przed ostatnim konkursem Turnieju Czterech Skoczni liderem nie jest już Kamil Stoch tylko Norweg Tande. Polak traci do niego... zaledwie 1,7 pkt. W dziesiątce są jeszcze Piotr Żyła - 4. i Maciej Kot - 7.
Losy zwycięstwa w Turnieju czterech Skoczni rozstrzygną się w Bishofshofen - gdzie miejmy nadzieję zeskok będzie lepiej przygotowany niż w Innsbrucku.
I coś coś czego jeszcze w historii nie było - Polacy prowadzą w Pucharze Narodów, gdyż po dzisiejszym konkursie wyprzedzili Austriaków.
To był wyjątkowy konkurs nie tylko ze względu na loteryjne warunki atmosferyczne, ale także ze względu na jubileusz najstarszego skoczka cyklu Pucharu Świata.
Matuzalem skoków - Japończyk Noriaki Kasai, który w czerwcu skończy 45 lat po raz setny wystąpił w zawodach Pucharu Świata i zaprezentował się świetnie zajmując 10. miejsce. Po raz pierwszy w Pucharze Świata wystartował w grudniu 1988 roku - a więc ponad 28 lat temu. Kamil Stoch miał wtedy 1,5 roku a Macieja Kota w ogóle nie było jeszcze na świecie.
Ciekawe jak długo będziemy mogli podziwiać sympatycznego Japończyka na światowych skoczniach?
Więcej informacji w dźwiękowej wersji Przeglądu - posłuchajcie.
Darek Matyja