Zawodowi sportowcy marzą o sukcesach i zwycięstwach. Nagrodą za ich wysiłek często są tytułu, medale i uznanie kibiców. Jednak nie zawsze... Po porażkach bywa różnie.
Po przegranej 0:3 w wyjazdowym meczu z Lechem Poznań kibice stołecznej Legii z pewnością powodów do radości nie mieli, ale to co miało się wydarzyć po powrocie do stolicy chyba zaskoczyło wszystkich - no może oprócz samych, dość krewkich kibiców. Jak poinformował m.in. portal legia.net w nocy z niedzieli na poniedziałek doszło do przykrego zdarzenia pod stadionem przy Łazienkowskiej. Grupa zagorzałych kibiców w ciekawy sposób wyraziła swoje niezadowolenie z postawy swoich ulubieńców w Poznaniu. Emocje wzięły górę. Doszło do przepychanek i poszturchiwania. Inne media donoszą nawet, że kibice.... pobili piłkarzy.
Rzeczniczka Legii - Izabela Kruk oznajmiła, że klub nie będzie komentował tego incydentu.
Co dziwne, do stołecznej policji do tej pory nie wpłynęło także oficjalne zgłoszenie dotyczące nocnego incydentu z udziałem kibiców i piłkarzy Legii
Nie ma komentarzy, nie ma zgłoszenia - czyli można uznać że nie ma sprawy, a jednak... jest. Wszyscy nabrali jednak wody w usta - ale trzeba przyznać, że to dość oryginalny i raczej niezgodny z prawem sposób wyrażania swojego niezadowolenia z gry drużyny.
Przypomnę, że bodaj 4 lata temu, Jakub Rzeźniczak dość energicznie poszarpał się z przywódca kibiców Legii. Później sprawę wyciszono i nawet sam Rzeźniczak przyznał że była to tylko kłótnia i machanie rękami. Tak, że nie zdziwmy się jak tym razem cały incydent skończy się podobnie... Bo przecież machanie rękami to nie przestępstwo, no chyba, że podczas takiego wymachiwania trafi się kogoś w głowę - wtedy to już inna sprawa...
Zostajemy przy piłce ale nieco innej czyli przy amp futbolu. Dziś w Turcji rozpoczęły się pierwsze w historii mistrzostwa Europy. Nasi ampfutboliści swój mecz rozegrają dopiero jutro. Trener Marek Dragosz trochę obawia się o to czy żywiołowi kibice tureccy nie będą wywierali zbyt wielkiej presji na jego drużynę i postawę sędziów..., ale ma nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie. Jutro o 11;30 Polacy zagrają z Francuzami. Oby to był początek drogi do wielkiego finału, w którym - czemu nie - może zagramy z Turcją, która jest jednym z faworytów mistrzostw. A gdybyśmy w finale ograli Turków, to jednak jestem jakoś dziwnie przekonany, że do podobnych incydentów, jak pod stadionem Legii, czy na stadionie Górnika gdzie pseudokibice Piasta obrzucili racami sektor rodzinny, jednak nie dojdzie.
Darek Matyja