Drugie miejsce w rankingu WTA oraz finał wielkoszlemowego Wimbledonu w 2012 roku to osiągnięcia Agnieszki Radwańskiej, które zostaną w pamięci kibiców na długie lata. "Isia" wygrała też 20 turniejów WTA. Teraz jednak wyniszczony latami gry na najwyższym poziomie organizm powiedział "stop" i nasza najlepsza tenisistka zakończyła karierę. Czy mamy w Polsce zawodniczki, które będą mogły powtórzyć jej sukcesy?
Na najwyższym miejscu w rankingu WTA, wśród aktywnych Polek, będzie teraz Magda Linette. Tenisistka z Poznania zajmuje obecnie 81 miejsce na światowej liście. W wieku 26 lat nie ma jednak na koncie żadnego tytułu WTA, a w turniejach wielkoszlemowych docierała najwyżej do 1/32 finału. Bardzo możliwe, że Magda swoje największe sukcesy ma jeszcze przed sobą - w końcu niemal każdy rok od sezonu 2012 kończyła na pozycji wyższej niż poprzedni. W opiniach ekspertów i komentatorów tenisa jej nazwisko nie pojawia się jednak często, gdy mówimy o możliwości dotarcia do finału turnieju Wielkiego Szlema lub zajęcia pozycji w pierwszej dziesiątce rankingu WTA.
Wydaje się więc, że następczyni Agnieszki Radwańskiej należy szukać wśród tenisistek nowego pokolenia, wśród tych, które dopiero rozpoczynają seniorską karierę. Tu najczęściej wymienia się dwa nazwiska - Mai Chwalińskiej i przede wszystkim Igi Świtątek. W 2015 roku były częścią zespołu, który wygrał drużynowe mistrzostwo Europy młodziczek. Od tego czasu robią regularne postępy - zwłaszcza Iga Świątek.
Posłuchajcie, co o następczyniach Agnieszki Radwańskiej powiedział trener tenisa Michał Gawłowski. Jego wypowiedź w pliku dźwiękowym.
Rzut oka na liczby - Iga i Maja mają po 17 lat. Iga jest 178., a Maja 334 w rankingu WTA. W ich wieku Agnieszka Radwańska kończyła rok na miejscu... 57. Nieco bliżej do osiągnięć "Isi" może być więc Idze Świątek, zwłaszcza, że o obu zrobiło się w świecie tenisowym głośno po takim samym sukcesie, czyli zwycięstwie w juniorskim Wimbledonie.
Nie wiemy, co przyniesie przyszłość i ile lat będziemy czekać na Polkę w ścisłej światowej czołówce. Najważniejsze, że mamy komu kibicować.
***
Robert Grzędowski