Hubert Hurkacz tenisowy turniej w Indian Wells rozpoczął od... przyglądania się tym, którzy walczyli w pierwszej rundzie, gdyż sam jako rozstawiony z ósemką miał wolny los.
W drugiej rundzie w Kalifornii pokonał w dwóch setach Australijczyka Alexeia Popyrina i... dopiero zaczął się rozkręcać. Trzecia runda to wygrana z Amerykaninem Francesem Tiafoe, któremu oddał zaledwie 5 gemów. W 1/8 finału pokonał natomiast Rosjanina Asłana Karacawa, z którym miał do wyrównania rachunki z San Diego - gdzie przegrał w trzech setach. Tym razem Hubert dominował na korcie oddając rywalowi w sumie 4 gemy w całym meczu.
W ćwierćfinale nasz najlepszy tenisista walczył z Bułgarem Grigorem Dimitrowem, który w Indian Wells wcześniej wyeliminował m.in. samego wicelidera światowego rankingu - Rosjanina Daniiła Miedwiediewa.
Pierwszy set był początkowo bardzo wyrównany, ale przy stanie 4:3 Polak przełamał Bułgara, a potem wygrał własne podanie i zakończył tę partię zwycięstwem 6:3.
Drugi set - dla odmiany rozpoczął się od przegranego serwisu Polaka i prowadzenia Dimitrowa 2:0, ale Hubert od razu odrobił stratę w trzecim gemie i po chwili było już po 2, po 3, po 4, ale... po 5 już nie było, bo Polak przy stanie 4:5 przegrał własne podanie i tego seta 4:6.
W trzecim secie też walka trwała na całego, ale to Bułgarowi udało się przełamać serwis Polaka i wyszedł na prowadzenie 5:2. Hubert jednak nie rezygnował i doprowadził do remisu po 5, a po dwóch godzinach i 28 minutach gry do tie-breaka w trzecim secie.
W tym jednak górą lepszy był Grig0r Dimitrow, który wygrał go do dwóch i cały mecz 3:6, 6:4. 7:6.
Wielkie brawa dla obu tenisistów, bo stworzyli naprawdę najwyższej klasy widowisko.
Więcej informacji sportowych w dźwiękowej wersji Przeglądu.
***
Darek Matyja