To był zdecydowanie pięściarski pojedynek roku. Na gali w Las Vegas w walce wieczoru zmierzyli się w wadze ciężkiej Deontay Wilder i Tyson Fury. To był ich trzeci pojedynek - w poprzednich raz wygrał Fury i raz sędziowie orzekli remis. Tym razem zdecydował nokaut.
Walka w Las Vegas momentami przypominała pojedynki Rocky'ego Balboa z filmowej serii z Sylvesterem Stallonem. Nisko opuszczone ręce, ciosy prosto w twarz i dwóch ciężkich pięściarzy słaniających się na nogach. Zabrakło ujęć w zwolnionym tempie, ale kibice boksu na pewno są zadowoleni.
Jako pierwszy na deskach wylądował Wilder, ale szybko pozbierał się, by walczyć dalej. Później dwukrotnie powalił Fury'ego, ale i ten dwa razy wstał o własnych siłach. Ostateczny cios należał do Brytyjczyka, który w 11. z 12 zakontraktowanych rund znokautował Amerykanina. Wilder na deskach, a Fury pozostaje niepokonany w zawodowej karierze. Zachował też pas mistrza świata federacji WBC.
Na gali w Las Vegas walczył też Adam Kownacki, ale nie zachwycił. Przegrał w rewanżu z Robertem Heleniusem przez TKO. Przegrał po raz drugi i wydaje się, ze może zapomnieć o szczycie wagi ciężkiej. Po dwóch przegranych z rzędu wrócić do grona najważniejszych nazwisk będzie mu niezwykle trudno.
***
Robert Grzędowski