"Przegląd Sportowy": Między 26 sierpnia 2007 roku a 9 listopada 2008 roku w roli gospodarza nie przegrali dziewiętnastu kolejnych meczów! W ramach tej passy zdobyta została również ekstraklasa, w której obecnie miejsce gdańszczan jest zagrożone, bo zatracili zupełnie umiejętności gry przed własną publicznością. Stało się to z chwilą przejścia na 40-tysięcznik wybudowany z myślą o EURO 2012. Teraz najniższa frekwencja i tak przekracza te najwyższe z poprzedniego sezonu, a średnia na mecz to 17 tysięcy widzów.
Czy zwiększone zainteresowanie paraliżuje piłkarzy? "Przykro mi, ale nie potrafimy wygrywać u siebie. Trudno ocenić, dlaczego" – przyznaje Paweł Janas, trener Lechii. "Musimy punktować na wyjazdach, bo w tym roku lepiej tam nam się gra" – dodaje stoper Sergejs Kozans. Poza Gdańskiem biało-zieloni w tym roku nie przegrali żadnego meczu. Co więcej, w tym sezonie gdańszczanie dokładnie tyle samo punktów zdobyli na własnym stadionie jak i poza nim, choć u siebie grali o jeden mecz więcej. Wcześniej tylko raz, w sezonie 2009/10, Lechia miała równie wielkie kłopoty w Gdańsku. Wówczas nie była w stanie u siebie wygrać w siedmiu kolejnych meczach ligowych i pucharowych, łącznie bez sukcesu pozostając od 12 grudnia do 15 maja.
Niestety prawda jest chyba nieco bardziej skomplikowana. Drużyna Lechii, czy to u siebie, czy na wyjeździe prezentuje się słabo. W poprzednim sezonie, pod rządami trenera Kafarskiego, drużyna z Gdańska grała najbardziej widowiskową piłkę w Polsce i przez pewien okres była na najlepszej drodze, by dołączyć na stałe do czołówki polskich klubów. Niestety w Gdańsku nie zrobiono kolejnego kroku. Działacze i właściciele Lechii jakby kompletnie zignorowali szanse jaką niesie ze sobą otwarcie nowego obiektu i zamiast znacząco wzmocnić zespół, przyciągając tym samym większą liczbę widzów niezainteresowanych do tej pory polską piłką ligową, postanowili pozostać w błogiej nieświadomości. Efekt był prosty do przewidzenia. Po pierwszej fali zainteresowania samym obiektem frekwencja na meczach Lechii zaczęła drastycznie spadać i choć nadal jest na przyzwoitym poziomie w porównaniu z innymi zespołami T-Mobile Ekstraklasy, trudno obejść się uczuciu niewykorzystanej szansy.
My mamy nadzieję, że przed rozpoczęciem nowego sezonu działacze w Gdańsku i innych "piłkarskich" miastach zdecydują się na zmiany w polityce prowadzenia klubu. Wszak zbliżające się wielkimi krokami Euro 2012, po raz kolejny, choćby na krótko odbuduje modę na piłkę i da wielką szansę klubom na zapełnienie stadionów. Ci którzy z niej skorzystają stanowić będą o sile polskiej piłki przez kolejne lata. Ci, którzy ów okres prześpią powinni poważnie zastanowić się nad zmianą profesji.
md, źródło: przegladsportowy.pl