Zwycięstwo w Poznaniu oznaczałoby, że wrocławianie wróciliby na pierwszą pozycję w tabeli. Jednak zespół trenera Oresta Lenczyka wiosną głównie zawodzi. Tak było i tym razem, a wielkim pechowcem okazał się Piotr Celeban.
Obrońca Śląska najpierw trafił do własnej bramki, a tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego zatrzymał ręką piłkę zmierzającą do siatki za co ujrzał czerwoną kartkę. Rzut karny na gola zamienił Łotysz Artjom Rudniew. To jego 19. trafienie w sezonie, ale pierwsze na wiosnę. Zresztą wcześniej ta sztuka nie udała się w tej rundzie ligi i dwóch meczach Pucharu Polski żadnemu z jego klubowych kolegów. Wygrana niewiele poprawiła sytuację "Kolejorza", który w tabeli jest ósmy. Promykiem nadziei na włączenie się do walki o miejsce gwarantujące występy w europejskich pucharach jest zaległy mecz z Górnikiem Zabrze, który odbędzie się w środę. Śląsk, choć przegrał trzy z sześciu wiosennych spotkań, wciąż liczy się w walce o mistrzostwo, bo od dwóch kolejek wygrać nie może również Legia. Tym razem zremisowała z PGE GKS Bełchatów 1:1.
W 23. kolejce na Łazienkowskiej prowadziła po ładnej indywidualnej akcji i golu niezawodnego ostatnio 19-latka Rafała Wolskiego, który po raz piąty w sezonie wpisał się na listę strzelców. W drugiej połowie wyrównał strzałem głową Marcin Żewłakow. Urodzony w stolicy były napastnik reprezentacji Polski, który grał przeciwko swojemu bratu bliźniakowi - Michałowi, w poprzednim sezonie dwoma trafieniami zapewnił bełchatowianom zwycięstwo na Legii (2:0).
Z walki o mistrzostwo nie rezygnuje Ruch Chorzów, który w niedzielę pokonał Wisłę Kraków 1:0. Jedynego gola z rzutu karnego podyktowanego za faul Cezarego Wilka na Marku Zieńczuku uzyskał grający w masce chroniącej złamany tydzień wcześniej nos Rafał Grodzicki. Goście kończyli mecz w dziewiątkę, gdyż z powodu czerwonych kartek do ostatniego gwizdka sędziego nie dotrwali Bośniak Gordan Bunoza oraz Kostarykanin Junior Diaz.
"Niebiescy" są niepokonani od ośmiu kolejek i tracą do Legii trzy punkty. Z kolei w Krakowie niewielu już pewnie wierzy w obronę tytułu, gdyż 11-punktowa strata do lidera wydaje się nie do odrobienia. Podopieczni trenera Michała Probierza powinni się raczej skupić na Pucharze Polski. Są w półfinale, a przez te rozgrywki wiedzie najkrótsza droga na międzynarodową arenę. Ważne mecze na własnych stadionach przegrały trzy ostatnie drużyny, co pokazuje, że tabela nie kłamie.
Cracovia uległa Górnikowi Zabrze 1:3, a szczególne powody do smutku miał debiutujący w bramce gospodarzy Radosław Cierzniak. Przy stanie 0:1 popełnił fatalny błąd - kopnął w piłkę wprost w nadbiegającego Michała Zielińskiego i po chwili wyciągnął ją z siatki. "Pasy" zajmują ostatnie miejsce w tabeli, tracąc do bezpiecznej strefy cztery punkty.
Spore emocje były w Łodzi, gdzie przedostatni ŁKS - mimo gry w końcówce z przewagą jednego zawodnika - przegrał z KGHM Zagłębiem Lubin 1:2. Sędzia Marcin Borski podyktował dwa rzuty karne, oba wykorzystane. Najpierw przez ŁKS (w 82. minucie na 1:1), a w końcówce spotkania przez gości.
Tego samego dnia szansę odskoczenia od Cracovii i ŁKS miała 14. w tabeli Lechia, ale mimo dwóch goli Jakuba Koseckiego i prowadzenia 2:1 uległa w Gdańsku Podbeskidziu Bielsko-Biała 2:3. Podopieczni Pawła Janasa w tym roku jeszcze nie wygrali.
W Białymstoku Jagiellonia pokonała grający przez pół godziny w... dziewiątkę Widzew Łódź 4:1, a dwa gole (oba z rzutów karnych) zdobył Tomasz Frankowski. To już jego 158. i 159. bramka w polskiej ekstraklasie. Na liście wszech czasów zajmuje czwarte miejsce.