Mimo licznych nominacji i nagród, które udało jej się zgarnąć Katarzyna Zawadzka stara się twardo stąpać po ziemi. - Myślę, że to jest trochę przypadek - mówi aktorka w Czwórce. - Nie żyjemy w Hollywood, gdzie aktor dostaje mnóstwo scenariuszy, wśród których może wybierać. To kwestia szczęścia. Ważny jest też etap życia, w którym akurat się znajdujesz. Ale ja jestem wdzięczna losowi za role, które mogłam zagrać.
Dziś Zawadzka przyznaje, że najtrudniejszym filmem w jej karierze był obraz "W imieniu diabła". – To była moja pierwsza fabuła - mówi aktorka. - Poważna sprawa i duża odpowiedzialność. Wcześniej nie pracowałam na planach filmowych i wszystkiego musiałam się uczyć na bieżąco. To było ogromne wyzwanie.
Studiowała m.in. z Jakubem Gierszałem, Dawidem Ogrodnikiem, Marcinem Kowalczykiem, a przez chwilę także z Mateuszem Kościukiewiczem. - To było dla mnie mobilizujące - mówi aktorka. - Starałam się z nimi nie rywalizować, a skupić na sobie, na tym, ile i co chcę czerpać od pedagogów i znakomitych kolegów.
Dzięki możliwości współpracy z najlepszymi nauczyła się pokory. Ale nie tylko. - Wiem, że ważne jest, by nie patrzeć na innych, a skupiać się na sobie, pracować na własny rachunek - mówi aktorka w "Ex Magazine". - Szkoła aktorska dała mi także warsztat, choć czasem, gdy zaczynam budować nową postać, przygotowywać się do roli, opadają mi ręce i zdaję sobie sprawę, że nic z tych lekcji nie pamiętam. Potrzebuję wówczas trochę czasu, by powoli przypomnieć sobie rzeczy, które przydadzą mi się w tym konkretnym przypadku.
Ale jej kariera to nie tylko głośne filmy i prestiżowe nagrody. Jako 17-latka brała udział w wyborach Miss Polski. Wygrała wówczas w regionie Zachodniopomorskim. Dziś wspomina, że była to "ciekawa przygoda". - Pozostały mi z pewnością fajne kontakty i miłe wspomnienia - śmieje się Zawadzka.
(kd)