- Robiąc "Mazurka" nie myślałam, że 30-minutowy film może tak namieszać. Zwłaszcza, że krótkie metraże raczej przechodzą u nas bez echa - mówi gość "EX Magazine". - Tymczasem po premierze odezwało się do mnie mnóstwo osób, także tych, których w ogóle nie znałam. Były gratulacje, wiele ciepłych słów. Były też nagrody. To najlepsze wynagrodzenie za wykonaną pracę.
Główną bohaterką "Mazurka" jest Urszula, która przygotowuje wielkanocne śniadanie na cześć córki i jej nowego narzeczonego. Kiedy córka przyjeżdża, okazuje się, że narzeczony jest od niej trzydzieści lat starszy. Śniadanie zamienia się w kolację, a Urszula przeżywa najgorszy dzień w swoim życiu.
- Jako filmowca interesuje mnie punkt widzenia kobiety dojrzałej, która znajduje się w przełomowym momencie swojego życia - opowiada reżyserka. - Moja bohaterka mierzy się z przemijaniem, a kobiety, w odróżnieniu od mężczyzn, starzenie się przeżywają intymnie. I to jest, według mnie, świetny temat dla kina.
"Mazurek" to pierwsza krótkometrażowa fabuła w dorobku Julii Kolberger, ale nie pierwsza produkcja, która została doceniona przez krytyków. Młoda reżyserka była wielokrotnie nagradzana za etiudy szkolne, które robiła w trakcie studiów w łódzkiej Filmówce.
- Kino kochałam od zawsze, ale długo uciekałam przed pomysłem, żeby zdawać do szkoły filmowej. Studiowałam anglistykę we Francji, przez rok pracowałam w szkole, ale w końcu zdałam sobie sprawę, że nie zagłuszę w sobie instynktu filmowca i że jeśli chcę robić w życiu to, co mnie kręci powinnam zdawać na reżyserię - wspomina rozmówczyni Uli Kaczyńskiej. - Szkołę filmową potraktowałam jak pole manewrowe i miejsce, w którym jeszcze mogę sobie pozwolić na pomyłki. Ale reżyserski warsztat można udoskonalać tylko i wyłącznie w trakcie kręcenia filmów. Nie da się tego zrobić zaocznie. Dlatego za 10 lat, chciałabym mieć na koncie dwa pełne metraże i kolejny obraz w produkcji - kończy z uśmiechem Julia Kolberger.
(kul)